Archiwum Polityki

Wzmożenie moralne

Po powrocie do domu zastałem nagranie na automatycznej sekretarce: „Mówi Krzysztof (imiona zmienione). Z radością informujemy, że wraz z Grażyną i moim bratem Jankiem znaleźliśmy się na liście Wildsteina. Wystąpiłem o świadectwo moralności”. Zadzwoniłem do Krzysia, żeby go pocieszyć. „Kogo to obchodzi, jesteś czy nie jesteś na liście, masz to mieć w nosie” – mówię. „Ale mnie i moich najbliższych to obchodzi – słyszę w odpowiedzi. – Zrobiłem rachunek sumienia, muzykę jazzową uprawiam od lat 60., jeździłem na festiwal w Montreux, tournée w Kanadzie, przyjmowałem muzyków jazzowych w Polsce, może wtedy założyli mi teczkę?”. Krzysztof ma wrażenie, że od czasu ogłoszenia listy jego wzięcie jako muzyka spada. Telefon milczy, propozycji jak gdyby mniej. „A może nie jest mniej – pytam – tylko cierpisz na manię prześladowczą? Jazz jest muzyką niszową” – uspakajam go, ale rozmowa jest trudna, nie klei się. Zadzwoni, jak dostanie świadectwo moralności. Na razie musi chodzić z ubecką etykietką na saksofonie. Obiecuje, że jak otrzyma zaświadczenie, to wyda party.

Otrzymuję esemes od kolegi X: „Nigdy nie współpracowałem, na nikogo nie donosiłem”. No to co, co w tym dziwnego, że nie współpracował ani nie donosił. Ileż on musiał takich esemesów rozesłać? W pierwszej chwili w ogóle nie wiedziałem, o co chodzi, dopiero po chwili domyśliłem się, że widocznie znalazł się na liście i czuje potrzebę oczyszczenia. Czy na taki esemes należy odpowiadać? Nowa sytuacja wymaga nowych manier, nowego savoir vivre’u. Żeby móc korespondować czy rozmawiać, trzeba nosić listę przy sobie. Spotyka się dwoje ludzi, z których jeden jest na liście i wie o tym.

Polityka 10.2005 (2494) z dnia 12.03.2005; Passent; s. 102
Reklama