Klasyki Polityki

A Francuzów przybywa

Nasi prenataliści, a przynajmniej ci spośród nich występujący pod religijnymi sztandarami będą mieli ciężki orzech do zgryzienia.

Demografowie w Polsce biją na alarm. I przypuszczalnie mają rację. Podług INED – francuskiego Instytutu Narodowego Studiów Demograficznych, którego prognozy pokrywają się zresztą z opublikowanymi przez ONZ, liczba rdzennych mieszkańców Rzeczypospolitej spadnie w 2050 roku poniżej 34 mln. Już w tej chwili przyrost naturalny nad Wisłą, podług danych ONZ i europejskich, jest negatywny: –0,1 proc. Jest to rzeczywiście tendencja niepokojąca, gdyż nieuniknione w tej sytuacji spłaszczenie piramidy wieku Polaków doprowadzić może do dramatycznych skutków ekonomicznych i w konsekwencji społecznych.

Warto może, w tej sytuacji, zwrócić uwagę na raport demograficzny INED i INSEE, ogłoszony we Francji 14 lutego. Okazuje się, że przyrost naturalny jest w Republice pozytywny i przekroczył +0,6 proc., co stawia ją na drugim miejscu w Europie za Irlandią. Co ważniejsze, tendencja zwyżkowa utrzymuje się od kilkunastu lat i nic nie wskazuje, by miała się załamać. Przewidywaną dotąd na rok 2025 liczbę 64,8 mln Francuzów w metropolii (aktualnie ok. 60,5) należy według wszelkiego prawdopodobieństwa powiększyć. W roku 1994 przypadało na jedną kobietę 1,68 dziecka, dzisiaj 1,91, a osiągnięcie wskaźnika 2 oczekuje się już w 2007 r. Podkreślić należy, że wbrew pseudoteoriom, które słyszy się w Polsce, o tym pozytywnym bilansie demograficznym nie decydują bynajmniej przybysze z innych krajów. Dane dotyczące obywateli z urodzenia i tych, którzy uzyskali obywatelstwo drogą naturalizacji, są niemal identyczne.

Brać więc przykład z Francji? Wniosek taki wydawałby się oczywisty. Jednakże nasi prenataliści, a przynajmniej ci spośród nich występujący pod religijnymi sztandarami będą mieli ciężki orzech do zgryzienia.

Ilość zawieranych małżeństw spadła oto we Francji o 6 proc.

Polityka 8.2005 (2492) z dnia 26.02.2005; Stomma; s. 98
Reklama