Archiwum Polityki

Potrzebne przedszkole

Kolejny, jak zwykle doskonały i bardzo ważny, artykuł Ewy Nowakowskiej tym razem o przedszkolach [art. „Powiedz Jasiu, powiedz Olu”, POLITYKA 6].

Dla żadnego nauczyciela nie jest odkryciem fakt, że w klasie pierwszej natychmiast widzi się, które dzieci chodziły do przedszkola, a które nie. Po wielkiej rzezi naszych przedszkoli powoli odkrywamy ponownie, że przedszkola są niezwykle ważnym elementem wyrównywania szans. A dlaczego nie wiedzieliśmy tego wcześniej, w 1989 r. i w latach następnych?

Ewa Nowakowska wydaje się sugerować, że masowej likwidacji przedszkoli towarzyszył masowy brak refleksji. Tylko po części. Doskonale pamiętam ówczesne dyskusje, w których wielu światłych ludzi dawało nam do zrozumienia, że przedszkola to komunistyczny wynalazek, że najwyższa pora, żeby dziecko wróciło na łono rodziny, że nic nie zastąpi rodzinnego ciepła.

Jeszcze bardziej dziwiły całkiem niedawne enuncjacje prasowe „Tygodnika Powszechnego” i „Gazety Wyborczej”, w których powołując się na statystyki GUS przekonywano nas, że zerówki są poronionym pomysłem, bo wszystkie dzieci chodzą już do wspaniałych przedszkoli.

Autorka zaledwie dotyka innego problemu – jakości naszych przedszkoli. Przedszkolanki stoją najniżej w naszym systemie oświaty. Tak było w czasach komunistycznych i tak jest teraz. Brak programów, brak wymagań, brak nadzoru, nie wspominając o wysokości wynagrodzenia. Przedszkola (a w szczególności przedszkola na wsiach i w małych miasteczkach) są bardzo często raczej przechowalnią niż instytucją, która ma wyrównywać warunki startu.

Obawiam się, że artykuł Ewy Nowakowskiej jest wołaniem na puszczy. Tymczasem, gdyby teraz zacząć próbować odwracać proces dewastacji rozpoczęty przed trzynastoma laty, to być może skończyłoby się na stracie tylko jednego pokolenia.

Polityka 11.2003 (2392) z dnia 15.03.2003; Listy; s. 107
Reklama