Archiwum Polityki

Ogień na wietrze

Przed kilkoma laty w „Tygodniku Powszechnym” ks. Józef Tischner opublikował esej o Ogniu. Do dziś pamiętam swoją reakcję na ten tekst. Mimo szacunku do autora i sympatii dla tygodnika byłem wręcz wściekły. Dlaczego oni nobilitują zwykłego bandziora? Nie mogłem tego zrozumieć. Po ponownej lekturze i nabraniu pewnego dystansu do sprawy, zacząłem zastanawiać się, czy aby na pewno moje przekonanie o zbrodniczej działalności Józefa Kurasia, znanego właśnie pod pseudonimem Ogień, jest uprawomocnione. Poszukałem innych lektur na ten temat. Moje oburzenie nieco osłabło, choć nigdy nie byłem w stanie uznać, że działalność Ognia była szlachetną walką o wolną Polskę.

O książce Marka Harnego słyszałem już przed kilkunastoma laty, gdy miała się ona ukazać, lecz dzieło nie ujrzało światła dziennego z powodów cenzuralnych. Historia powtórzyła się w 1995 r., bo choć cenzura formalnie już nie istniała, to myślenie kategoriami prawdy słusznej i niesłusznej pozostało nawykiem wielu wydawców i krytyków. Z tym większą ciekawością sięgnąłem po książkę dziś, gdy wreszcie pojawiła się w księgarniach. I nie żałuję.

Ta powieść, z silnymi elementami reportażu, ma wiele zalet. Jest sprawnie napisana, świetnie skonstruowana, zawiera wątki sensacyjne, historyczne i miłosne – czyli wszystko to, co potrzeba, by zwabić czytelnika. Na dodatek porusza kontrowersyjny temat: stosunki polsko-żydowskie od czasów przedwojennych po dzień dzisiejszy oraz właśnie działalność oddziału Józefa Kurasia na Podhalu. Wszystkie te elementy potrafił autor przedstawić tak, by czytelnik książki nie zamknął przed jej dokończeniem. Zwracają uwagę sceny miłosne, które w polskiej literaturze od wieków są albo obsceniczne i chamskie, albo koturnowo sztuczne i wręcz śmieszne. Tu nawet akt miłosny dokonany w wannie przez głównego bohatera z własną ciotką jest wzruszający i subtelny.

Polityka 9.2003 (2390) z dnia 01.03.2003; Kultura; s. 53
Reklama