Archiwum Polityki

Mistrz główkuje

Kiedy obecny trener Wisły Henryk Kasperczak po 24 latach wrócił do kraju, ze zgrozą przekonał się, że w tym czasie w Polsce nie zbudowano żadnego nowego stadionu. I że mimo to futbolowe aspiracje rozbuchane są u nas na potęgę! Ale nawet w takich warunkach udowodnił, że potrafi myśleć o piłce i odnosić sukcesy.

W 1978 r. po mundialu w Argentynie, gdzie nasza reprezentacja kierowana przez Jacka Gmocha zajęła piąte miejsce, Henryk Kasperczak oprócz premii i wręczonego uroczyście w Urzędzie Kultury Fizycznej złotego zegarka otrzymał zgodę na grę w zagranicznym klubie. I to było najcenniejsze, ponieważ tego rodzaju zezwoleń w PRL prawie nie udzielano. A jeśli już, to zawodnikom kończącym karierę, aby za położone dla polskiego sportu zasługi dorobili sobie dolarową emeryturę. Kasperczak miał wtedy 32 lata i za sobą sporo ciężkich kontuzji (włącznie ze złamaniem nogi), co utrudniało mu dobiegającą końca wspaniałą karierę piłkarską. Grał w pamiętnym meczu na Wembley, który otworzył naszej drużynie drogę do finałów mistrzostw świata, grał w dwóch mundialach i jednej olimpiadzie, miał z tych turniejów srebrne medale, był kapitanem reprezentacji, która w latach siedemdziesiątych należała do światowej czołówki. Nic dziwnego, że zagraniczne, a zwłaszcza francuskie kluby zabiegały o Kasperczaka, a w Metz od lat czekano na właśnie takiego doświadczonego zawodnika.

Kasperczak był niezwykle zdyscyplinowanym piłkarzem – wspomina trener Kazimierz Górski. – Włączyłem go do drużyny dość późno, ale wpasował się idealnie i wspólnie z Ćmikiewiczem, Deyną i Maszczykiem tworzył linię pomocy, na której można było polegać. Rozegrał wspaniały, najlepszy w życiu mecz z Włochami na mistrzostwach świata w Niemczech. To właśnie z idealnie precyzyjnych podań Henia padły bramki strzelone przez Deynę i Szarmacha, dzięki którym wyeliminowaliśmy Włochów z turnieju. Kasperczak z całą drużyną cieszył się wtedy jak dziecko i to była jedna z niewielu tak spontanicznie radosnych dla niego chwil, bo on zawsze był zrównoważony.

Polityka 8.2003 (2389) z dnia 22.02.2003; Społeczeństwo; s. 86
Reklama