Archiwum Polityki

Wrócę nad ranem

Świętowanie osiemnastych urodzin raczej nie wprowadza młodego człowieka w nieznane mu dotychczas rejony. Pozwala natomiast wyjść z podziemia i ze znajomością owych rejonów się ujawnić. Przedstawiamy wielkomiejską i ekstremalną wersję „osiemnastek”, która już wkrótce może stać się normą.

Osiemnastka: magiczna cezura i drzwi do wszystkiego, co wcześniej zakazane. Małolat czeka na nią z bijącym sercem. – Należy do szerokiej grupy obrzędów przejścia, jak np. pierwsza komunia – tłumaczy prof. Wojciech Burszta, antropolog kultury. – Wywodzi się z przeświadczenia, że dokonujemy w tym momencie życiowego skoku. Przekonanie to na co dzień podtrzymuje kultura, atakująca seriami zakazów: „od lat 18”.

Problem w tym, że młody człowiek z zakazanym światem zwykle zdążył zapoznać się już kilka lat wcześniej. – Jeśli chodzi o alkohol, to takim momentem są wakacje pomiędzy pierwszą a drugą klasą gimnazjum – wspomina 18-letni dziś Marcin. – W pierwszej klasie alkoholu nie było, a w drugiej – wszyscy już nagle byli z nim zapoznani.

Nocne Polaków rozmowy na tematy męsko-damskie to ja przerobiłam z córką, jak miała 15, a nie 18 lat – śmieje się Jolanta Szymańska, prawnik z Warszawy, mama obecnie 21-letniej Marzeny.

Jak wygląda sam urodzinowy rytuał przejścia? Zwykle – zajebiście. Ku przerażeniu rodziców – jeśli mają przyjemność odbierać zwłoki wybawionej po pachy pociechy z jakiegoś nocnego lokalu. Rodzice bowiem jeszcze pamiętają swoje własne osiemnastki: 10 osób przy stole, kanapki, wino, adapter, Paul Anka albo Beatlesi, kwiatki w prezencie. – I rodzice w domu. Przecież nie było mowy, żeby ojciec wychodził z własnego domu, bo ja zapraszam gości! – wspomina Jolanta Szymańska. I opowiada o kilku osiemnastkach znajomych córki: pub na 300 osób, beczki wina, zamawiane jedzenie, wynajęta ochrona. Albo – w motelu, z rozmachem wesela. Na 48 osób, dania gorące, przekąski, półmiski serów i wędlin, opłacona orkiestra.

Polityka 32.2004 (2464) z dnia 07.08.2004; Społeczeństwo; s. 80
Reklama