Archiwum Polityki

Bo dorsza było za mało

Ekolodzy od lat walczą o całkowity zakaz komercyjnych polowań na foki w Kanadzie – uważają je za brutalne i niepotrzebne. Władze przekonują, że połów setek tysięcy zwierząt to konieczność. Kto ma rację?

W Kanadzie sezon na foki grenlandzkie i kapturzaki trwa od połowy listopada do maja, ale to na wiosnę, niedługo po tym, gdy na świat przychodzą młode, myśliwi zabijają większość fok przeznaczonych do odstrzału. W tym roku ponad 300 tys.

Foki od wieków są w Kanadzie zwierzyną łowną – Inuici wykorzystywali skóry tych zwierząt jako materiał na ubrania i namioty, tłuszcz jako olej do lamp, a mięso do dziś stanowi ich pożywienie. Polowania, które odbywają się w marcu i kwietniu w rejonie północnego Quebecu i Nowej Fundlandii, stanowią jedną z gałęzi gospodarki, które reguluje Department of Fisheries and Oceans (DFO), federalne ministerstwo odpowiedzialne m.in. za rybołówstwo. W 2004 r. na foczych produktach Kanada zarobiła w sumie ponad 16 mln dol. (ok. 13 mln dol. amerykańskich). Skóry zabitych zwierząt – zwłaszcza tych najmłodszych – to ceniony materiał kuśnierski: największe ich ilości trafiają do Norwegii. Tłuszcz zawierający kwasy omega-3 przerabia się na lecznicze kapsułki. Do niedawna nawet genitalia miały swój rynek zbytu – w Azji penisy fok są uznanymi afrodyzjakami.

Organizacje ochrony praw zwierząt walczą o ustanowienie całkowitego zakazu komercyjnych polowań na Atlantyku (nie sprzeciwiają się jedynie łowom prowadzonym przez rdzenną ludność). Foki są bite pałkami, pozostawiane na śniegu w agonii i żywcem obdzierane ze skóry – donosili ekolodzy. Kiedy świat obiegły drastyczne zdjęcia zwierząt w kałużach krwi – wiele krajów zapowiedziało ograniczenie importu foczych produktów z Kanady. W 1972 r. całkowity zakaz wprowadziły Stany Zjednoczone. Dziesięć lat później białe futra foczych noworodków przestała sprowadzać Europejska Wspólnota Gospodarcza.

Polityka 22.2005 (2506) z dnia 04.06.2005; Społeczeństwo; s. 100
Reklama