Wkrótce okazało się jednak, że Gamal nie cieszy się dostateczną popularnością (nawet we własnej Narodowej Parti Demokratycznej), brak mu charyzmy, i stoi za nim jedynie marginesowa lewicowa partia Kapaja (Dosyć!), która uważa, że najlepszym egipskim raisem (przywódcą) był Abdel Gamal Naser, wierny sprzymierzeniec Związku Radzieckiego. Nic więc dziwnego, że trzy miesiące przed wyborami Hosni Mubarak doszedł do wniosku, że sam będzie się ubiegał o piątą prezydencką kadencję.
Majowe referendum zatwierdziło zmiany konstytucyjne, umożliwiające mu nie tylko ponowne wystawienie kandydatury, ale także, za pomocą wielokrotnie wypróbowanych środków nacisku, niemal pewne zwycięstwo przy urnach wyborczych.
Ajman Nur, poseł do parlamentu i szef partii El-Aad (Jutro), został aresztowany pod zarzutem wewnątrzpartyjnych machinacji, a niedawno zwolniony na wyraźne żądanie Departamentu Stanu USA. Amerykanie dopatrywali się w jego uwięzieniu uderzenia w tworzący się egipski pluralizm partyjny.
Ajman, elegancki mężczyzna w ciemnym garniturze, patrzący na świat przez okulary w modnej oprawie, uważa referendum prezydenta za farsę: – Abym mógł kandydować w wyborach prezydenckich, muszę zebrać 300 podpisów członków izby ustawodawczej oraz centralnych władz samorządowych. Ponieważ zasiadają w nich niemal wyłącznie ludzie Mubaraka, jest to misja prawie niewykonalna. Mimo to nie zamierza zrezygnować. Ale już kilka dni po naszej rozmowie policja aresztowała go ponownie, tym razem na kairskim lotnisku, gdy wybierał się do Strasburga na zaproszenie Parlamentu Europejskiego.
W egipskim parlamencie, liczącym 444 posłów (oraz dziesięciu mianowanych delegatów prezydenta), zasiada 16 partii i ugrupowań politycznych, ale wszystkie razem stanowią mało znaczącą mniejszość wobec NPD.