Klasyki Polityki

Wszystkie miłości Anki

Mirosław Gryń / Polityka
Dziecko Anki rodzi się martwe, bo: w więziennym szpitalu akurat nie ma lekarza, położna nie zwraca uwagi na słabnące tętno płodu i na krzyki matki, strażnik nie umie zorganizować konwoju do szpitala, karetka za długo czeka na pozwolenie zabrania Anki.

Wtedy.

W 1996 r. sąsiadki pani Łucji z ulicy Przepięknej w mieście A. dzwonią do jednego z jej synów i proszą, żeby przyszedł, bo z matką dzieje się coś dziwnego. Łucja nie zasłania na noc okien, nie wyjmuje wetkniętej w drzwi kartki z gazowni, nie słychać gwizdania jej czajnika. Syn przychodzi, drzwi mieszkania są otwarte, potem wychodzi przed blok na papierosa. Matka nie żyje – mówi sąsiadkom – ale to raczej nie jest zwykła śmierć. Łucja umiera od ciosów zadanych nożem w szyję.

Teraz.

W 2005 r. Benedykt i Anka są razem szczęśliwi. Benedykt jest dobrym człowiekiem, Anka od razu to wyczuwa. Benedykt ma młodą twarz i ciepły uśmiech. Jest strażnikiem w więziennym magazynie żywności. Hoduje gołębie pocztowe i wysyła je w międzynarodowe loty, więc jest romantyczny. Udające rodzinę lesbijki z wieloosobowej celi nie widzą jego czaru. Anka bardzo się stara nie należeć do rodziny. Wypełnia czas zaocznym studiowaniem marketingu.

Benedykt pracuje w więziennictwie od 25 lat, ale nigdy nie spotkał osadzonej równie miłej jak Anka. Urzędnik stanu cywilnego prywatnie odradza ślub. Podobne rzeczy raczej się nie udają – twierdzi. Ale Benedykt jest zdecydowany, zna się na ludziach, jako dowód przyniesie urzędnikowi szczęśliwe zdjęcia rodzinne.

Benedykt i Anka pobierają się w 2002 r.

Wtedy.

Anka jest u babci na ulicy Przepięknej zameldowana od dziecka, chociaż mieszka z rodzicami. Mała Ania często babcię Łucję odwiedza, opowiada o szkole, je obiady, zostaje na noc. Kiedyś ma odziedziczyć mieszkanie. Dla dużej Anki na Przepiękną przychodzą wezwania z policji.

Polityka 3.2006 (2538) z dnia 21.01.2006; Społeczeństwo; s. 83
Reklama