Archiwum Polityki

Gdzie te dzieci?

Grozi nam zapaść. Zbliża się lawina starych, ale nie rodzą się młodzi. Zakaz aborcji jest, z kościoła grzmi się na antykoncepcję, a dzieci nie ma. Nowy rząd wychodzi problemowi naprzeciw. A to z becikowym, a to z przedłużonymi urlopami macierzyńskimi, a to z obietnicą, że młode matki nie będą z pracy wylewane. Jak te zabiegi mają się do realnych powodów, dla których dzieci się nie rodzą?

Jednoosobowi

Między dwoma spisami ludności, od 1988 do 2002 r., powiększyła się w Polsce liczba gospodarstw domowych. Masowo jak nigdy dotąd. Pięknie. Jest nas więcej – podstawowych komórek społecznych. Potencjalnych matek od lat 15 do 49, jak podaje znany demograf prof. Zbigniew Strzelecki, przybyło w ciągu ostatnich dwudziestu lat i teraz jest ich 10 mln. Sale porodowe powinny pękać w szwach.

Nie pękają. Gospodarstwa, których tyle przybyło, są często jednoosobowe, nie żadne tam komórki społeczne. Prof. Antoni Rajkiewicz, socjolog, na posiedzeniu Komitetu Prognoz Społecznych alarmował, że żyją w nich głównie kobiety w wieku 20–24 lat. Oraz emerytki. Jeszcze do niedawna byłoby tak, że młode szybko wyszłyby za mąż, zaczęły rodzić dzieci i nie trzeba byłoby nęcić ich żadnym becikowym, żeby odwróciły od nas widmo wyludnienia.

Tak nie jest. Jeśli obecna częstotliwość zawierania małżeństw utrzymałaby się przez dłuższy czas, tylko dwie piąte kobiet zaznałoby w przyszłości, jak oblicza znany demograf z Uniwersytetu Łódzkiego Piotr Szukalski, bodaj na krótko przyjemności stanu małżeńskiego. I to jest zgroza, która dzieje się, mimo iż w okresie między spisami wszedł na rynek matrymonialny drugi powojenny wyż demograficzny. Wszedł, singluje i nie rodzi.

Ojcomatki

W prasie kobiecej pełno jest smutnych opowieści dziewczyn w okolicy trzydziestki lub trochę poza nią, które nie mogą znaleźć partnera i mieć z nim dzieci. Są świetne, wykształcone, mądre, oczytane, z językami, już ze swoją dziuplą jednoosobową na kredyt albo po babci. I same. Sylwia Hewlett, amerykańska ekonomistka, powiada, że w dzisiejszych czasach panuje reguła, iż im większy sukces zawodowy odnosi kobieta, tym mniejsze ma szanse na zamążpójście. Z mężczyznami jest odwrotnie.

Polityka 4.2006 (2539) z dnia 28.01.2006; Raport; s. 4
Reklama