Jacek Żakowski: – Czuje pan schadenfreude widząc ceny ropy szybujące powyżej 60 dol. i lęk tych, którzy śmiali się z pańskiej „Gospodarki wodorowej”?
Jeremy Rifkin: – Czułbym, gdybym nie musiał tankować na stacji benzynowej. Kiedy trzy lata temu pisałem tę książkę, ropa kosztowała 25 dol. za baryłkę. Dziś kosztuje 60 i będzie już tylko drożała.
Na razie się zatrzymała w okolicy 60 dol.
Będzie się zatrzymywała przy każdej psychologicznej barierze. Zatrzyma się przy 70, 80, 90, 100 dol. za baryłkę. Na rynku psychologia ma ogromne znaczenie. Rok temu ludzie mówili, że 60 dol. to zdecydowanie za dużo. „To by był koniec świata”, „W życiu tyle nie dam!”, „Raczej odstawię samochód”. Dziś się przyzwyczailiśmy, że płacimy 60, i znów słyszymy: „70 – to by był koniec świata”. Ale koniec świata tak łatwo nie nastąpi.
A kiedy nastąpi?
Koniec naszego świata – taniego podróżowania, powszechnego użycia prywatnych samochodów, taniego ogrzewania – już dzisiaj jest blisko. Coraz częściej musimy sobie mówić, że na to nas nie stać. To się dzieje stopniowo. Kiedy nastąpi zmiana jakościowa, tego oczywiście nie wiemy. Ale to jest nieuniknione. Natomiast jest pytanie, dokąd nas zaprowadzi ta zmiana.
Wyjścia są z grubsza dwa. Możemy – jak dotąd – dość beztrosko czekać, aż któregoś dnia ropy całkiem zabraknie albo zabraknie jej dla niektórych, czyli dla biedniejszych i dla tych, którzy nie kontrolują zasobów. Albo możemy się nareszcie przebudzić, zmobilizować kapitał i zacząć się poważnie przestawiać na inne źródła energii. Gołym okiem widać, że to jest bezwzględnie konieczne. Nie wiem, dlaczego zwlekamy z rozpoczęciem trzeciej rewolucji przemysłowej, która przestawi świat na system gospodarki wodorowej.