Klasyki Polityki

Dialog głuchych

Tak wykuł się powojenny ład w Europie. Skąd to wstydliwe milczenie?

Sala obrad plenarnych konferencji w Poczdamie. W białym mundurze Józef Stalin, naprzeciwko – Harry Truman i Clement Attlee. Zastąpił on Winstona Churchilla, który nieoczekiwanie przegrał wybory w Wielkiej Brytanii. Sala obrad plenarnych konferencji w Poczdamie. W białym mundurze Józef Stalin, naprzeciwko – Harry Truman i Clement Attlee. Zastąpił on Winstona Churchilla, który nieoczekiwanie przegrał wybory w Wielkiej Brytanii. Corbis
Cicho dziś wokół Układu Poczdamskiego, dla Europy – a w każdym razie dla Niemców i Polaków – najważniejszego chyba dokumentu w XX w.

Towarzysko nie był to dobry układ. W Cecilienhofie główną rolę odgrywał Stalin, jeden z największych ludobójców w dziejach ludzkości. Współwinny wybuchu wojny w 1939 r. Po śmierci Roosevelta w kwietniu 1945 r. i klęsce wyborczej Churchilla w lipcu Stalin był przy poczdamskim stole (obrady toczyły się od 17 lipca do 2 sierpnia 1945 r.) jedynym bezpośrednim rozgrywającym od początku do końca II wojny światowej. I gdy 15 lipca rano ruszał salonką na zachód, trzymał w ręku mocne karty. Licytację o Europę Środkowo-Wschodnią wygrał na punkty już w Jałcie. Teraz szykował się do szlemowej rozgrywki o Niemcy, a kto ma Niemcy, ten ma Europę. Jego armie stały w Berlinie, a Amerykanie, mimo sprzeciwu Churchilla, w zamian za symboliczne strefy okupacyjne w stolicy, na znak dobrej woli już się byli wycofali z Turyngii, Saksonii i Czech. Nieobecni nie mają racji, cuius regio, eius religio.

Powojenny ład w Europie

Również prezydent USA Harry Truman lecąc do Poczdamu miał asa w rękawie. Przez lata – jako wiceprezydent – był w cieniu Roosevelta, teraz rozgrywał własną partię. Zanim jeszcze Wielka Trójka podzieliła między siebie Niemcy, reparacje wojenne, kompetencje administracyjne i wytyczyła polsko-niemiecką granicę, Truman szepnął „wujkowi Joe” na powitanie, że Amerykanie właśnie dokonali udanej eksplozji atomowej. Stalin wiedział o tym od swych szpiegów i zachował się jak pokerzysta. Udał, że go to nie ruszyło.

Nie tylko geopolityczne interesy zwycięzców były rozbieżne, również filozofie dziejów i reguł polityki międzynarodowej. A jednak mimo ogromnych rozbieżności sformułowali komunikat końcowy, który – nie przejmując się zbytnio czystością i wewnętrzną spójnością prawniczych sformułowań – faktycznie stanowił prawo.

Polityka 31.2005 (2515) z dnia 06.08.2005; Historia; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Dialog głuchych"
Reklama