Archiwum Polityki

Stara panna S

Obchody 25-lecia polskiego Sierpnia pokazały nam i światu, że Solidarność żyje, ale jakie to życie?

Ekspres Gdynia–Przemyśl zabrał mnie w podróż w przeszłość tuż przed centralnymi obchodami 25 rocznicy porozumień kończących historyczne strajki sierpniowe 1980 r. Pojechałem na lokalne obchody tej rocznicy do Przemyśla, gdzie podczas 15 miesięcy pokojowej rewolucji lat 1980–1981 byłem działaczem Solidarności. Piękne i gościnne miasto nad Sanem czciło rocznicę według własnych wyobrażeń o tym, czym była i jest Solidarność.

Najpierw złożeniem kwiatów pod obeliskiem ku czci ks. Jerzego Popiełuszki i uroczystą mszą w katedrze, potem akademią na Zamku Kazimierzowskim i ludowym festynem. Na Zamku zebrali się działacze tej pierwszej, posierpniowej, Solidarności; tej podziemnej z czasów stanu wojennego i po nim; i tej odrodzonej po umowie Okrągłego Stołu. Było, jak przykazał Pan Bóg i ojczyzna: poczty sztandarowe, oficjele w garniturach i mundurach, księża i młodzież, wiersze miejscowej poetki, zbiorowe śpiewanie „Żeby Polska była Polską”.

Wielu kolegów z dawnych lat nie spotkałem i nie dopytywałem się o powody ich nieobecności. Wiedziałem, że pierwszy szef regionu mieszka w Seattle, w Stanach osiadła też po internowaniu grupa innych miejscowych działaczy, a podczas mszy odczytano kilka nazwisk tych, którzy rocznicy już nie doczekali. Niektórzy nieobecni żyją i mieszkają dalej w Przemyślu i okolicach, ale z jakichś przyczyn na uroczystość nie przyszli – może nie mogli, może ich nie zaproszono? Tak czy inaczej, większości uczestników nie pamiętałem z lat karnawału wolności.

Ale tego, który wygłosił główną mowę, pamiętałem doskonale, przede wszystkim z bieszczadzkich „internatów” – zakładów karnych Uherce i Nowy Łupków, gdzie osadzono po 13 grudnia 1981 r. setki takich jak my solidarnościowych kontrrewolucjonistów.

Polityka 36.2005 (2520) z dnia 10.09.2005; Temat tygodnia; s. 20
Reklama