Klasyki Polityki

Hollywood czy Bollywood?

Hollywood czy Bollywood? Rosyjska kinematografia szuka drogi

Kadr z filmu „Straż nocna” Kadr z filmu „Straż nocna” Cinepix
Rosyjska kinematografia próbuje konkurować z Hollywoodem, czego dowodem jest trafiająca również na polskie ekrany widowiskowa „Straż nocna”. Jeszcze kilka lat temu nikt w Rosji o czymś podobnym nawet nie śnił.

Przypominam sobie premierę filmu Jerzego Hoffmana „Ogniem i mieczem” w moskiewskim Domu Filmu. Publiczność, która przyszła na spotkanie z twórcami, była szczerze zdumiona – jak to się dzieje, że Polacy mogą robić wielkie kino, a do tego jeszcze angażować rosyjskich i ukraińskich aktorów, a my z naszymi filmowymi tradycjami wciąż drepczemy w miejscu.

Nawiasem mówiąc, w czasie premiery filmu Hoffmana o filmowych tradycjach lepiej było nie wspominać. Wielka radziecka kinematografia, która pod względem popularności, oddziaływania na widzów i mitologiczności porównywalna była bodaj jedynie z indyjskim Bollywoodem, umarła. Rosyjscy widzowie przerzucili się na meksykańskie seriale i hollywoodzkie widowiska. Tego, że rosyjskie kino jednak istnieje, można było się domyślić jedynie dzięki skandalom w Związku Filmowców i dzięki sporadycznie pojawiającym się na ekranach filmom „grozy” opowiadającym o mafii, prostytucji, pierwszych kapitalistach i innych bohaterach nowych czasów. Jednak te filmy w niewielkim stopniu przypominały prawdziwe kino. Znani reżyserzy się zestarzeli, a o nowych nic nie było słychać. Próby odrodzenia starego dobrego radzieckiego filmu były żałosne. I najważniejsze – produkcjami tymi nie interesowali się widzowie, więc nie przynosiły one większych zysków.

Od seriali po multipleksy

Przełom nastąpił w telewizji. Serial „Brygada”, opowiadający o trudnym życiu członków organizacji przestępczej, którzy starali się zostać biznesmenami, nieoczekiwanie zawojował publiczność. Sukces był tak ogromny, że odtwórcę głównej roli Siergieja Biezrukowa zaprosiła do swych szeregów partia władzy Jedna Rosja, a melodię z filmu można było słyszeć w telefonach komórkowych ludzi biznesu – oczywiście tych, którym się udało.

Polityka 42.2005 (2526) z dnia 22.10.2005; Kultura; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Hollywood czy Bollywood?"
Reklama