Archiwum Polityki

Rozwinąć skrzydła w kurczaku

Pomimo wykrycia kolejnego ogniska ptasiej grypy branża drobiarska nie panikuje – straty będą, ale grypa w końcu przejdzie. – A hodowcy dalej będą się zmagać z hodowlanym limitem 17 kurczaków na m kw. – mówi drobiowy potentat Mirosław Świerżewski.

Wirusową wpadkę na fermach w Myśliborzycach i Unijewie pod Płockiem i Karniszynie branża drobiarska przyjęła z miną pokerzysty. – Bo hodowla to poker. Czasem trafi się słabe rozdanie. Ale życie byłoby nieciekawe, gdyby nie było ryzyka – mówi Mirosław Świerżewski, którego kurniki co roku opuszczają prawie 2 mln kurczaków.

Klient ze słabością do piersi

Drogę od hodowli 300 gęsi do 320 tys. kurczaków Mirosław Świerżewski pokonał w 22 lata. Jak podkreśla, dokonał tego dzięki sile mięśni, woli i intelektu, który w odpowiednim momencie kazał mu porzucić gęsi i wejść w hodowlę kurczaka. – To nie była łatwa decyzja, bo muszę przyznać, że przywiązałem się do gąsek. Mądre stworzenie, że nawet pogadać się z nim chciało. A na dzień to im włączone radio zostawiałem, żeby się nie nudziły. Z kurczakiem to żadnego kontaktu nie ma, ale rachunek ekonomiczny był bezwzględny – tłumaczy.

Na początku lat 90. do Polski zaczęto sprowadzać pierwsze zaawansowane maszyny do produkcji wędlin drobiowych. Polakom przypadł do gustu ich smak, a przede wszystkim niska cena, i zaczęła się drobiowa rewolucja. ( – Klient domagał się coraz więcej towaru, a my musieliśmy na ten apel odpowiedzieć). W 1995 r. rozpoczął hodowlę od 18 tys. kurczaków, a raczej brojlerów, czyli chodzącego mięsa. Na początku rasy ISA, nazwanej tak na cześć instytucji, która je stworzyła – francuskiego Institut de Sélection Animale.

Przez pierwsze pięć tygodni swojego krótkiego życia kurczęta szybko rosły i mało z nich padało. Krytyczny był szósty tydzień, po którym miały trafić do rzeźni. – Okazało się, że mają tendencję do zawałów – tłumaczy hodowca.

Polityka 50.2007 (2633) z dnia 15.12.2007; Kraj; s. 27
Reklama