Kluby parlamentarne wypowiedziały się solidarnie za zaostrzeniem ustawy antynarkotykowej z 1997 r. W nowej wersji zakazywałaby ona posiadania nawet nieznacznej ilości narkotyku. Intencje pomysłodawców wydają się zrozumiałe: narkomania, zwłaszcza wśród młodzieży szkolnej, postępuje tak szybko, że potrzebne jest skuteczniejsze narzędzie. Znowelizowany przepis dawałby chociażby sposób na karanie pośredników przesiadujących pod szkołami. Dziś uchodzą prawu, tłumacząc się, że trzymają towar na własny użytek. Ale też zaostrzone represje nigdy nie są skuteczne, gdy są jedynym środkiem i mają zastąpić terapię. Tym bardziej że nowa zasada byłaby z ewidentnych powodów trudna do wyegzekwowania, więc niejako z założenia stosowana przez policję wybiórczo. Stanowiłaby hak na ćpunów, ale nie byłaby lekarstwem na ćpanie. I warto, aby obu tych funkcji nie mylić.