Archiwum Polityki

Sukces

W „Gazecie Wyborczej” z 3–4 listopada ukazała się recenzja pióra Waldemara Kumora z telewizyjnego serialu „Sukces”. Jest to dzieło na tyle osobliwe, a jednocześnie charakterystyczne, że warto poświęcić chwilę uwagi.

Zacznijmy od chwytu formalnego. W całym artykule ani razu (sic!) nie wspomniane jest nazwisko reżysera. Istnieje tylko scenarzysta. To tak, jakby pisać o „Człowieku z marmuru” Ścibora-Rylskiego, „Weselu” Kijowskiego czy „Dantonie” Jean-Claude’a Carriere. W tym szaleństwie jest jednak metoda. Andrzej Kostenko byłby bowiem dla recenzenta mocno kłopotliwy. Przyjaciel i współpracownik Romana Polańskiego, autor między innymi „Sam na sam” z plejadą słusznych aktorów, mocno opozycyjnych „Przyjaciół”, podczas stanu wojennego odnoszący sukcesy na emigracji w Paryżu. Nie nadaje się. Natomiast Krzysztof Teodor Toeplitz – dawniej „Polityka”, człowiek lewicy, felietonista „Przeglądu”, to po prostu wymarzony cel do założonego z góry oskarżenia o poniżanie dzisiejszej rzeczywistości, fałszowanie historii i co tylko da się jeszcze do tego gatunku włożyć. Dopieprzamy więc Toeplitzowi.

Na początku oczywiście, toż jesteśmy obiektywni i sprawiedliwi, dostaje KTT marchewkę. Onegdysiejszy „Czterdziestolatek” był do zaakceptowania. Było w nim nawet „inteligentne mruganie do widza”. Marchewka nieco podgniła, gdyż zdanie to ma nam zasugerować, że w gruncie rzeczy chodziło o robienie alibi reżimowi, ale dobrze, jeśli choć tyle z pańskiego stołu skapnęło. Jest także pochwała „udanej adaptacji” „Sławy i chwały” podług Iwaszkiewicza.

Polityka 47.2000 (2272) z dnia 18.11.2000; Stomma; s. 114
Reklama