Archiwum Polityki

Pieniacz

Trwa serial afer korupcyjnych na szczytach władzy. Jego kolejne odcinki kończą się dymisją wysokich urzędników państwowych. Można z tego wyciągnąć wniosek, że państwo energiczniej zabrało się za walkę z gospodarczymi patologiami. Niekoniecznie jednak będzie to prawda.

Warunki, w których pleni się korupcja, pozostają nadal cieplarniane. Tworzą je: nadmierna władza, którą obdarzono urzędników, i towarzyszący jej zupełny brak odpowiedzialności za skutki podjętych decyzji. Historia upadku firmy Jacka Janickiego jest tego wymownym przykładem.

Na trzecim piętrze gmachu Ministerstwa Gospodarki każdy przedsiębiorca jest tylko przymilnym petentem. Tutaj ważą się jego finansowe losy. Od decyzji urzędników departamentu obrotu z zagranicą zależy, która firma zarobi pieniądze łatwiej niż inne, która zaś je straci. W tym miejscu bowiem dzieli się wszelkiej maści bezcłowe kontyngenty – od zboża do samochodów. W dniu, w którym zaczynają przyjmować podania o zezwolenie na bezcłowy import, tłum biznesmenów tłoczy się pod drzwiami jak za komuny stacze pod sklepem, do którego rzucić mieli telewizory.

W lutym 1997 r. nie było niczego do podziału, a jednak tłum na korytarzu był jeszcze bardziej spocony i zdenerwowany niż zwykle. Ogłoszono, że kończy się okres bezcłowego importu zboża. Rząd jednak postanowił uszanować fakt, że kontrakty zawiera się wcześniej, nie można więc po prostu zamknąć granic z dnia na dzień. Włodzimierz Cimoszewicz, ówczesny prezes Rady Ministrów, podpisał rozporządzenie nakazujące importerom zarejestrować do 13 lutego zawarte kontrakty wraz z fakturami handlowymi na dostawę ziarna, które bez cła będzie można przywieźć do kraju do końca czerwca 1997 r. Zboże sprowadzane na podstawie kontraktów zawartych po 13 lutego miało już być oclone, co czyniło import nieopłacalnym. Rolnicy alarmowali wtedy, że Polskę zalewa zagraniczne zboże, więc szlaban na bezcłowy import wydawał się pożądany. Skąd więc ta nerwówka na korytarzu ministerstwa?

– Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że rozporządzenie jest wielką zachętą do korupcji – twierdzi Jacek Janicki, właściciel firmy Plastimpex z Kalisza.

Polityka 30.2001 (2308) z dnia 28.07.2001; Gospodarka; s. 62
Reklama