Archiwum Polityki

Parszywa czwórka

Battlefield: Bad Company, Wydawca: EA, Platforma: Xbox 360, PSX 3

Ropa, ziemia, władza, religia – wojny toczone są z różnych powodów. Ale na polu bitwy każdy żołnierz musi sobie znaleźć swój własny powód. I bohaterowie gry „Battlefield: Bad Company” taki powód znaleźli. Jest nim złoto, które postanawiają odebrać przeciwnikom. Dodać należy, że do tytułowej „parszywej kompanii” trafiają żołnierze nieprzypadkowi. Tym facetom złożono propozycję nie do odrzucenia – albo wieloletnia odsiadka za popełnione przestępstwa, albo wcielenie do drużyny, która na froncie wykonywać będzie misje niemożliwe. Teraz nasi czterej bohaterowie chcą wykorzystać wojnę do szybkiego wzbogacenia się. Łamią rozkazy dowódców. Dezerterują i udają się na samowolkę.

Siła najnowszej gry akcji ze stajni Electronics Arts leży w dużej mierze w świeżym scenariuszu, nad którym unosi się nieśmiertelny klimat takich dzieł kinowych jak „Psy wojny” czy „Parszywa dwunastka”. Nie ma tu męczących, poprawnych politycznie przemówień na patriotyczną nutę. Nie ma patetycznego zadęcia znanego np. z serii „Halo”. Są cztery wyraziste osobowości (gracz wciela się w jedną z nich), cyniczne żarciki i rubaszny humor. A przy tym odpowiednia dawka akcji, bo dywersyjne działania na tyłach linii wroga urozmaici ostra wymiana ognia, olbrzymia liczba detonacji i karkołomne wyczyny w sprzęcie jeżdżącym i strzelającym. Mocną stroną tej świetnej gry jest też realistycznie odwzorowane pole bitwy. Choć wrogowie niestety inteligencją nie grzeszą, za co odejmujemy jedną gwiazdkę.

Piotr Stasiak

Polityka 30.2008 (2664) z dnia 26.07.2008; Kultura; s. 55
Reklama