Archiwum Polityki

Fabryka tenisowych snów

Sukces sportowy i finansowy Agnieszki Radwańskiej, która weszła do pierwszej dziesiątki najlepszych tenisistek świata, to wielka zachęta dla naszych młodych tenisistów. Ale ostrzegamy: droga na szczyt jest długa i kosztowna.

W światku tenisowym opowiada się historyjkę, jakoby Richard Williams, po obejrzeniu w telewizji finału dużego turnieju tenisowego i informacji, że zwyciężczyni zarobiła kilkukrotność jego rocznych zarobków, wpadł na pomysł zaprogramowania tenisowej kariery swoich córek, Venus i Sereny. Albo o drobnej blondynce z Syberii, którą w Moskwie zauważyła wielka Martina Navratilova, dzięki czemu kilkulatka trafiła na Florydę i po 10 latach rozwinęła się w przepięknego motyla o imieniu Maria Szarapowa.

To przykłady opowieści tworzonych na potrzeby tenisowej fabryki snów, która karmiąc rodziców złudzeniami łatwych pieniędzy zapewnia stały dopływ młodych zawodników z całego świata. Tenisowa rzeczywistość jest bardziej złożona. By dotrzeć tam, gdzie dziś są Roger Federer, Rafael Nadal, Novak Dżoković, Maria Szarapowa, Ana Ivanović czy wreszcie Agnieszka Radwańska, musi się spełnić kilka warunków.

Po pierwsze: rodzice

Podczas gdy najsłynniejszy polski gracz Wojciech Fibak pierwsze piłki odbijał z ojcem w wieku 8–9 lat, dziś adepci tenisa ruszają ze sportową edukacją w wieku przedszkolnym. Starszaki, które nie miały jeszcze rakiety w ręku, stoją na straconej pozycji. A zatem dobrego momentu nie mogą przespać ambitni rodzice. – Nie pamiętam moich pierwszych kroków na korcie. Miałam pewnie ze trzy lata – odpowiada na jedno z najczęściej zadawanych jej pytań Agnieszka Radwańska. Nie każdy ma jednak, jak polska mistrzyni, tatę trenera, i do tego byłego tenisistę.

Na minitenis, bo to on stanowi wprowadzenie do normalnego szkolenia, zapraszamy dzieci ze starszaków lub z zerówek. Staramy się przy tym już na wstępie dokonać selekcji, wybierać te najsprawniejsze ruchowo – wyjaśnia Krzysztof Walter, prowadzący od 12 lat program minitenisa w warszawskiej Szkole Tenisa Tie Break.

Polityka 30.2008 (2664) z dnia 26.07.2008; Ludzie; s. 92
Reklama