Archiwum Polityki

Oli Brown – młody, bez wąsów i brody

●●●●○○ i 1/2

Oli Brown, Open Road, Ruf 2008

Ten nieco głupawy wierszyk w tytule ma podkreślić fakt, że debiutujący na angielskiej scenie bluesowej Oli Brown nie jest, jak to często u nas bywa, podtatusiałym młodzieńcem przed trzydziestką, ale autentycznym osiemnastolatkiem, który niczego nie udaje. Doświadczeniem mógłby bez trudu zaimponować naszym „młodym”. Zawodowo gra swoją muzykę już dwa lata, podczas których zdążył dwukrotnie odwiedzić Stany Zjednoczone, a nawet wziąć udział w sesji nagraniowej w słynnym Ardent Studio Johna Frya w Memphis. Oli gra na gitarze, śpiewa i komponuje. Przyznaje się do fascynacji m.in. Albertem Collinsem, B.B. Kingiem i Chrisem Cainem. Trudno wyrokować, jak potoczy się kariera tego młodego muzyka, tym bardziej że na Wyspach nie ma dziś dobrej pogody dla bluesa. Ja życzę mu wytrwałości, bo podłączanie się wbrew sobie pod modne nurty to trochę głaskanie pod włos. Na razie wydaje się, że Brownowi to nie grozi.

Polityka 29.2008 (2663) z dnia 19.07.2008; Kultura; s. 55
Reklama