Stanowisko sekretarza stanu USA feminizuje się – po Madeleine Albright i Condoleezzie Rice przyszła kolej na Hillary Clinton. Jej nominacja to największa powyborcza niespodzianka.
Ta posada trafia zwykle w ręce wytrawnego międzynarodowego stratega lub polityka, pozostającego w cieniu nowo wybranego prezydenta. Tym razem objęła ją gwiazda pierwszej wielkości i niedawna rywalka Baracka Obamy, która o włos przegrała prawybory. Za pewniejszych kandydatów uchodzili John Kerry, kandydat prezydencki demokratów w 2004 r., umiarkowany republikanin Chuck Hagel i gubernator stanu Nowy Meksyk Bill Richardson, za którym mocno lobbowali Latynosi. Każdy z nich ma większe doświadczenie w polityce zagranicznej niż była Pierwsza Dama i żaden nie mógłby zagrozić politycznie przyszłemu prezydentowi.
Polityka
49.2008
(2683) z dnia 06.12.2008;
Świat;
s. 84