Archiwum Polityki

Gra w piekło i niebo

Youzeck to jest Youzeck, a nie żaden Józek: niby typ swojski, bosy, w cajgowych portkach i z wsiową fujarką, ale jednocześnie najprawdziwszy światowiec przekraczający wszelkie granice – geograficzne, czasowe i kulturowe. Youzeck jest głównym bohaterem pełnometrażowego animowanego filmu Andrzeja Czeczota „Eden”.

Wszystko zaczyna się od początku, czyli od punktu, w którym kończy się świat. Słońce wyrusza właśnie na swoją codzienną wędrówkę po niebie, oświetlając sylwetkę prostaczka, który chce zajrzeć tam, gdzie wzrok ludzki nie sięga. Za chwilę zobaczymy tę niepozorną postać w całej krasie. Typ raczej krajowy, swojski: twarz składająca się z nosa, oczu i fujarki, kapelusik na głowie, skromne odzienie, które dobrze leżałoby na strachu na wróble. Obrazek jest sielski, krówka muczy, ptaszki śpiewają, ale to tylko złudzenie, bo za chwilę na niebie pokaże się wielki zły ptasior, który pochłania wszystko, co spotyka po drodze. Nasz bohater nie zazna już spokoju, podążając przed siebie w poszukiwaniu raju, do którego droga daleka, tym bardziej że trzeba po drodze zajrzeć do piekła, czyśćca, Hadesu i jeszcze w wiele innych miejsc. Bo „Eden” to jest kino drogi, jakiego jeszcze nie było – droga wiedzie bowiem przez historię, mitologię i kulturę – od starożytności do współczesności. Film jest niemy, ale przecież dialogi byłyby tu zbędne; wszystko mówi obraz.

Kolorowe anioły

„Eden” to klasyczna animacja, jakiej dzisiaj już się nie uprawia. Owszem, pełnometrażowe filmy animowane są wciąż bardzo popularne, a niektóre, jak „Shrek”, zdobywają ogromną popularność, jest to jednak perfekcyjna robota komputerowa. Tymczasem Andrzej Czeczot wykonał rękodzieło: namalował około 1200 kolorowych obrazków, które następnie ożywiano w tradycyjny sposób, preparując 24 klatki na każdą sekundę projekcji. (Łącznie użyto pół miliona rysunków). Osobna praca to rozległe dekoracje. Jeżeli przykładowo Youzeck przemierza Hades, to trzeba było namalować 6-metrowe tło, dzięki czemu zachowana jest ciągłość akcji, bez cięć.

Szkoda, że nie powstał film o kręceniu filmu „Eden”, gdyż byłby to zapewne pasjonujący dokument.

Polityka 29.2002 (2359) z dnia 20.07.2002; Kultura; s. 52
Reklama