Archiwum Polityki

Gwiazdki i gwiazdeczki

Choć z roku na rok maleje nam armia, liczba generałów ciągle rośnie. Przynajmniej w tej dziedzinie osiągnęliśmy już poziom armii zawodowej.

W środowisku wojskowych krąży żart, jak to nowa ekipa po objęciu władzy dzieli ją pośród zaufanych ludzi. Kiedy już obsadzono większość stanowisk, okazało się, że koledzy zapomnieli o Mietku. Zawołali go i oświadczyli, że w ramach rekompensaty zostanie generałem. – Dostaniesz, Mieciu, dobrą pensję, służbowy samochód, adiutanta, służbowe mieszkanie, a robota spokojna – zachęcali. – Ja generałem? W życiu. Nie znam się na tym, wojska nie lubię – opierał się Mietek. Ale koledzy przekonywali, że poza wojskiem nie zostało nic do obsadzenia. – To już wolę być pułkownikiem – skapitulował niedoszły generał. – Oj, Mieciu, jako pułkownik to ty sobie rady nie dasz – stwierdzili koledzy.

Po ostatnich perturbacjach z nominacjami generalskimi żart ten nie śmieszy w wojsku już nawet pułkowników. – Kiedyś się mówiło, że generałem trudno zostać, ale łatwo być. Teraz chyba łatwiej zostać generałem, niż nim być – mówi jeden z dwugwiazdkowych generałów. Zimną wojnę między prezydentem – zwierzchnikiem Sił Zbrojnych – a ministrem obrony narodowej, który sprawuje cywilną kontrolę nad armią, najjaskrawiej widać trzy razy w roku, kiedy zwyczajowo nadawane są stopnie generalskie, ale trwa ona każdego dnia. Niebawem osiągnie apogeum, bo za niecałe trzy miesiące trzeba będzie wybrać szefa sztabu – jedynego czterogwiazdkowego generała w Wojsku Polskim, czyli pierwszego żołnierza Rzeczpospolitej.

Wojsko ludowe

W polskiej armii służy dziś 136 generałów. Według armijnych współczynników na każdy tysiąc żołnierzy w służbie powinien przypadać jeden generał, więc można mówić o rozbudowanym aparacie dowódczym, bo armia liczy sobie około 126 tys. ludzi. Wojskowi argumentują, że im mniejsza armia, tym więcej trzeba w niej generałów, bo na czas W (wojna) ktoś będzie musiał dowodzić świeżo wcielonymi.

Polityka 50.2008 (2684) z dnia 13.12.2008; Raport; s. 34
Reklama