Archiwum Polityki

Niedźwiedź wraca na pustynię

ZSRR przez wiele lat budował silną pozycję na Bliskim Wschodzie. Dziś dawne sojusze wracają. Jak wyglądają w perspektywie ­międzynarodowej, a jak w izraelskiej? Oto dwugłos.

Egipt za Gamala Abdela Nasera (1954–1970) i na początku kadencji Anwara Sadata (1970–1981) stanowił główną bazę radziecką na Bliskim Wschodzie. Prezydent Syrii Hafez Asad przechodził szkolenie dla pilotów bojowych w Moskwie. Podobnie jak obecny prezydent Egiptu Hosni Mubarak. Irak Saddama Husajna był największym odbiorcą czołgów radzieckich, a do Iranu Chomeiniego i następców trafiały radzieckie reaktory jądrowe razem z niezbędnym paliwem. Jemen był i jest państwem bez mała komunistycznym. W Somalii, po drugiej stronie Zatoki Adeńskiej, w porcie Berbera znajdowała się baza sowiecka.

Nic z tych relacji, poza wspieranym przez Rosjan programem jądrowym Iranu, nie przetrwało,

bo albo upadli proradzieccy władcy, albo – jak Sadat – odwrócili sojusze. Zresztą, co ważniejsze, upadł też Związek Sowiecki. Gorbaczow wycofał się z Afganistanu, bo uznał, że wojny z Afgańczykami nie można wygrać nawet za pomocą bomby atomowej. Borys Jelcyn wykazywał całkowity brak zainteresowania Bliskim Wschodem, choć miał u boku orientalistę z wykształcenia Jewgienija Primakowa, który przez pewien czas był premierem. Natomiast prezydent Putin korzysta z niepowodzeń wyprawy Busha do Iraku i wchodzi, a właściwie wraca, gdzie się da. W Iraku byłby w pięć minut, gdyby wycofał się stamtąd Bush.

Na zdjęciu w kwietniowym wydaniu miesięcznika „The Middle East” Putin stoi obok gubernatora Rijadu księcia Salmana ibn Abdula Aziza i z uniesioną szablą przyjmuje defiladę wojsk saudyjskich. Na kolejnej stronie można zobaczyć zupełnie inną postać, przywódcę Hamasu Chaleda Maszala, jak przez jedną z bram wkracza na Kreml.

Zeszłoroczna wojna wojsk izraelskich z Hamasem i Hezbollahem w Libanie przypomniała okres zimnej wojny,

kiedy to Bliski Wschód był wielkim poligonem, na którym testowano sprzęt amerykański i radziecki.

Polityka 25.2007 (2609) z dnia 23.06.2007; Świat; s. 50
Reklama