Amerykański Luxury Instytut od lat przygląda się zachowaniom najbogatszych ludzi świata. Niedawno zauważył rzecz w sumie mało odkrywczą: nawet najbardziej majętni lubią ułatwiać sobie życie. Chcą korzystać z luksusowych dóbr bez niedogodności związanych z własnością. Zamiast kupować domy, jachty, odrzutowce, wybierają udziały we współwłasności i w ten sposób uzyskują prawo do korzystania z luksusowych nieruchomości, środków transportu czy usług przez określony czas w roku.
W Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej nazywa się to fractional ownership.
Pod pewnymi względami przypominać może instytucję spółdzielni. Za pośrednictwem amerykańskiego NetJet można np. kupić (wydatek 416 tys. dol.) jedną szesnastą odrzutowca dla vipów. Mimo że nabywca staje się współwłaścicielem konkretnego samolotu, może korzystać z całej floty kilkuset identycznych lub podobnych maszyn, które są do dyspozycji wszystkich pozostałych klientów NetJet. Takie rozwiązanie ma zminimalizować ryzyko konfliktu – sytuacji, gdy kilku współwłaścicieli jednego samolotu chciałoby nim lecieć w tym samym czasie. Ci sami ludzie korzystają z oferty Exclusive Resorts, firmy, która za 370 tys. dol. udostępnia 280 luksusowych rezydencji rozsianych po całym świecie.
Fractional ownership pozwala więc konsumować więcej niższym kosztem. Dzięki temu nawet średnio zamożni Amerykanie mogą przez chwilę popróbować życia arabskich szejków. Tak właśnie reklamuje się amerykański Coach Quarters, który sprzedaje udziały w luksusowych autokarach, czyli w apartamentach na kółkach. Taki pojazd kosztuje milion dolarów, ale za ćwierć tej sumy można wykupić udział, który pozwala używać go przez 70 dni w roku.
Koneserzy trunków mogą stać się właścicielami skrawka 6-hektarowej winnicy na południu Francji.