Warszawska Praga, ul. Grochowska, zima 2007 r. Trzech młodych ludzi o ciemnej karnacji staje przed bankomatem. Rozglądają się nerwowo. Jeden wkłada kartę do czytnika, dwaj pozostali stają po jego bokach. Karta znika w bankomacie, a mężczyzna wbija kod PIN zapisany na kartce. Zanim na ekranie pojawił się komunikat z pytaniem o rodzaj transakcji, za ich plecami z piskiem opon hamuje radiowóz. Policjanci deptali po piętach trzem Rumunom od kilku dni. Wiedzieli, kiedy pojawili się w Warszawie, ponieważ z jednego z banków dostali informacje o wypłatach pieniędzy z bankomatów, ale z kont należących do obywateli Wielkiej Brytanii. To był sygnał, że w stolicy znowu pojawili się wysłannicy międzynarodowego gangu okradającego konta bankowe.
Policjanci znaleźli przy Rumunach ponad 20 tys. zł w gotówce, a w ich hotelowym pokoju – ponad 60 podrobionych kart bankomatowych. Wszystkie z danymi z brytyjskich banków, w dodatku dotyczącymi kont bez limitów wypłat. Z jednej takiej karty można wypłacić nawet pół miliona złotych. Rumuni w czasie przesłuchań nie byli rozmowni. Podali tyko swoje nazwiska i powiedzieli, że zostali wynajęci do wyczyszczenia kont bankowych.
Takich dwu-, trzyosobowych grup w ostatnim roku polska policja zatrzymała kilkanaście, w sumie kilkadziesiąt osób: m.in. w Warszawie, Poznaniu, Łodzi, Katowicach, Krakowie, Jeleniej Górze, Rzeszowie, Wrocławiu. W Poznaniu trzej zatrzymani mieli przy sobie ponad 40 tys. euro i 6 tys. funtów, ale żadnej karty. – Podejrzewamy, że był z nimi wspólnik, czwarta osoba, która wydawała im karty, a po transakcji zaraz je odbierała. Dlatego Rumuni mogli tłumaczyć, że są biznesmenami i że przyjechali do Polski kupować samochody – opowiada oficer operacyjny z Poznania.