Archiwum Polityki

Bitwa pod Warszawą

W ubiegłym tygodniu w głównej kwaterze Naszej TV w podwarszawskim Piasecznie stoczono prawdziwą bitwę. Na szczęście krew się nie polała, ale skoro na placu boju ścierały się trzy agencje ochroniarskie, a zwaśnionych próbowało uspokajać kilka patroli policyjnych, to chyba jasne, że bitwa toczyła się na serio, a nie na żarty.

Trzy tygodnie temu w tekście o kłopotach Naszej TV (POLITYKA 25) napisaliśmy, że w gruncie rzeczy nie wiadomo, do kogo ta telewizja należy. Owa kwestia nadal pozostaje otwarta, do tego stopnia, że dzisiaj za właściciela uważa się każdy, komu uda się przedrzeć się przez kordony ochroniarzy strzegących wejścia do Naszej.

Pretekstem do zmagań stało się walne zgromadzenie akcjonariuszy spółki Polskie Media, która kieruje Naszą TV. Na poprzednim zgromadzeniu, w maju, dokonano wyboru nowej rady nadzorczej. Poprzednia (z Januariuszem Gościmskim na czele) nie pogodziła się ze zmianą warty i w ten sposób przez prawie dwa miesiące równolegle działały dwie rady nadzorcze.

Nowa rada dokonała wyboru nowego zarządu. Rzecz jasna nie znalazł się w nim nikt związany z grupą Henryka Chodysza, dotychczasowego prezesa Polskich Mediów. Nowy prezes Tomasz Kurzewski (dotychczas dyr. generalny TV Dolnośląskiej) spokojnie czekał w rodzinnym Wrocławiu, aż zapadnie sądowe postanowienie o wpisie nowego składu władz do rejestru handlowego. Tajemniczy przypadek zrządził, że Sąd Rejonowy dla miasta Warszawy postanowienie wydał akurat 29 czerwca, w dniu kolejnego walnego zgromadzenia. Prezes Kurzewski przybył więc na walne uzbrojony w sądowe kwity i uświadomił obecnych, kto tu tak naprawdę rządzi.

Przybył nie sam, ale na czele bojowego hufca składającego się z dwóch członków nowego zarządu (Wojciecha Prokofiego i Mariusza Walkiewicza), czterech barczystych ochroniarzy z pewnej wrocławskiej agencji oraz zawezwanych wcześniej policjantów. - To na wszelki wypadek - wyjaśnia. - Spodziewałem się kłopotów.

Przeczucia okazały się trafne. Prezes (były?) Chodysz, niczym Jagiełło pod Grunwaldem, rzucił przeciwko najeźdźcom doborowy oddział własnych ochroniarzy. Polecił wyprzeć wrogów poza bramę.

Polityka 28.1999 (2201) z dnia 10.07.1999; Wydarzenia; s. 17
Reklama