Archiwum Polityki

Jak zostać szczęśliwym staruszkiem

Rozmowa ze Stefanem Ballem, immunotoksykologiem, profesorem Uniwersytetu Québec w Kanadzie

Twierdzi pan, że afrodyzjaki to mit?

W większości przypadków. Róg nosorożca indyjskiego, któremu przypisuje się nie tylko właściwości pobudzające seksualnie, ale i zdolność do leczenia impotencji, zawiera taką samą keratynę, jak nasze paznokcie. Czyli napar z wiórków rogu nosorożca – a za taki róg płaci się kilka tysięcy dolarów – jest tyle samo wart co herbata ze skrawków własnych paznokci.

A jochimbina?

To jedna z kilku substancji, które rzeczywiście rozszerzają naczynia krwionośne w organach płciowych, a dzięki temu zwiększają możliwości seksualne. Instytut Seksuologii w Hamburgu zbadał 200 rzekomych afrodyzjaków, w których nadzwyczajne właściwości wierzono od pokoleń. Okazało się, że żaden z nich nie stymuluje pożądania seksualnego, chociaż większość, np. ostra papryka chili, wywołuje uczucie mrowienia w jelitach i pęcherzu, nazywane potocznie „drażnieniem trzewi”. Ale ze sprawnością w dziedzinie seksu nie ma to nic wspólnego! Niedawno pojawiły się sensacyjne doniesienia, że doskonały na seks jest magnez. Ten pierwiastek pełni w organizmie tak wiele funkcji, że przypisanie mu jeszcze jednej nie czyni różnicy. Z równym prawdopodobieństwem możemy mówić, że pchły są dobre na czujność psa – przecież nie pozwalają mu spać!

W swoich książkach sadza pan na ławie oskarżonych nasze pospolite nałogi – obżarstwo i opilstwo, bezruch, papierosy – mówiąc bezlitośnie: twoje zdrowie zależy od twoich uzależnień. A ludzie uważają, że nie warto rezygnować z przyjemności tylko po to, aby w rezultacie umrzeć zdrowym. Czy nie stoi pan na z góry straconych pozycjach?

Nie mam takiego poczucia. Organizm człowieka jest tworem doskonałym i – do pewnych granic – samonaprawiającym się.

Polityka 13.2000 (2238) z dnia 25.03.2000; Nauka; s. 88
Reklama