52 proc. ogółu bezrobotnych stanowią kobiety. Ich „przewaga” w tej dziedzinie utrzymuje się od początku procesu transformacji. Jednak w ostatnich miesiącach bezrobotnych mężczyzn przybywało ponad czterokrotnie więcej niż kobiet (35 tys. do niespełna 8 tys. miesięcznie – dane GUS). Czy jest to zjawisko przejściowe, czy radykalna zmiana tendencji?
Prof. dr hab. Stanisława Golinowska
z Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych:
– Taka tendencja raczej nie utrzyma się w dłuższej perspektywie. Obserwowane zjawiska związane są z większymi zmianami w tzw. męskich segmentach rynku pracy, przede wszystkim w budownictwie. Zatrudnienie ma tu charakter sezonowy – zimą bezrobocie zawsze skacze w górę, wiosną spada. Drugą przyczyną większego tempa wzrostu bezrobocia wśród mężczyzn jest intensywna restrukturyzacja przemysłu ciężkiego. Górnictwo i hutnictwo, czyli także męskie przemysły, zwalniają sporo osób i nadal będą zwalniać, bo Unia stawia tu twarde warunki.
Restrukturyzacja przemysłu lekkiego, zatrudniającego w większości kobiety, dokonała się wcześniej. Nie ma już takich enklaw zdecydowanie kobiecych przemysłów, jaką dawniej była Łódź. Kobiety znalazły zatrudnienie w działach publicznych i weszły w różne nisze na rynku pracy. Pracują w usługach, w małych firmach, gdzie nie ma zawirowań kadrowych na masową skalę. Może je dotknąć jeszcze restrukturyzacja przemysłu farmaceutycznego, gdy będziemy dostosowywali się do unijnych wymagań.
Na wiosnę bezrobocie w budownictwie raczej spadnie, ale restrukturyzacja przemysłu ciężkiego będzie trwała nadal. Toteż odpływ mężczyzn z rynku pracy będzie nadal nieco większy niż odpływ kobiet.