Brytyjski sąd przyjął 10 września bezprecedensowy wyrok: uniewinnił aktywistów organizacji Greenpeace, którzy rok wcześniej próbowali zablokować pracę elektrowni węglowej Kingsnorth. Ława przysięgłych uznała, że bronili oni przed zniszczeniem mienie o wyższej wartości – klimat zagrożony przez emisję dwutlenku węgla.
Jednocześnie jednak nie stracił mocy inny wyrok, który zabrania pokazywania w brytyjskich szkołach głośnego filmu „Niewygodna prawda” Ala Gore’a, jeśli prezentacja nie będzie poprzedzona uzupełniającą prelekcją. To właśnie ten obraz, poświęcony zmianom klimatycznym, otrzymał w 2007 r. Oscara za najlepszy film dokumentalny oraz walnie przyczynił się do przyznania byłemu amerykańskiemu wiceprezydentowi pokojowej Nagrody Nobla. Problem w tym, że „Niewygodna prawda”, porywająca opowieść o nadchodzącej katastrofie ekologicznej, nagina prawdę dla wzmocnienia bojowego przesłania. Z tego też względu, zdaniem sędziów, jest bardziej materiałem propagandowym niż edukacyjnym i wymaga odpowiedniego przygotowania uczniów.
Oba wyroki tylko pozornie się wykluczają. To prawda, że naukowcy nie rozstrzygnęli jeszcze jednoznacznie wszystkich kwestii związanych z obserwowanymi zmianami klimatycznymi. Ciągle trwa naukowy spór o istotę globalnego ocieplenia i o to, jaki wpływ na niekorzystne zmiany ma działalność człowieka, a zwłaszcza emisja dwutlenku węgla, najważniejszego z tzw. gazów cieplarnianych. Czy w związku z tymi wątpliwościami ma sens walka ze spalaniem węgla i ropy naftowej? Przecież przestawienie gospodarki na nowe, bezwęglowe tory kosztować będzie, jak szacują eksperci z Międzynarodowej Agencji Energetycznej, nawet 45 bln dol. do 2050 r. Czy nie lepiej, jak przekonuje Bjørn Lomborg, duński ekonomista kierujący przedsięwzięciem o nazwie Copenhagen Conensus, przeznaczyć te pieniądze na pilniejsze potrzeby, jak brak czystej wody, niedożywienie, malaria?