Klasyki Polityki

Doktor cap

Kozłoterapia, leczenie radiem. Jak słynny szarlatan „uzdrawiał” impotentów

Doktor cap chciał leczyć kozłoterapią Doktor cap chciał leczyć kozłoterapią PantherMedia
Walka o wzmocnienie męskości trwała tysiąclecia. Przed wojną stworzyła największego medycznego szarlatana w dziejach Ameryki, który zdobył miliony i o mało co nie został gubernatorem.
John Romulus Brinkley, 1920 r.Corbis John Romulus Brinkley, 1920 r.

Chodzi o Johna Romulusa Brinkleya, początkującego zielarza i samozwańczego lekarza, który okazał się geniuszem dziedzin prawdziwie amerykańskich – reklamy i nowoczesnego PR. Jeszcze w XX w. w leczeniu impotencji stosowano metody, które dziś wprawiają raczej w osłupienie. Ale ludzka łatwowierność nie ma granic.

Brinkley urodził się w Karolinie Północnej w 1885 r. jako syn ubogiego wiejskiego lekarza i kaznodziei. Studiował w Bennett Eclectic Medical College w Chicago, uczelni kształcącej w ziołolecznictwie, ale mimo niewielkich akademickich wymagań musiał przerwać naukę po trzech latach. Brak sukcesów nie powstrzymał go przed rozpoczęciem prywatnej praktyki lekarskiej. Pierwszy gabinet otworzył w swoim rodzinnym stanie, w Greenville. Specjalizował się w elektromedycynie, wykorzystując ówczesną fascynację elektrycznością i modę na leczenie nią chorób. Za 25 dol. (wtedy średni tygodniowy zarobek) aplikował pacjentom lewatywę ze sztucznie barwioną wodą – „elektrycznym lekarstwem z Niemiec”.

W 1913 r. Brinkley ożenił się z córką lekarza z Memphis, Minervą (Minnie) Telithą Jones. Po ślubie przyznał, że nie ma rozwodu z poprzednią żoną. Rozwścieczony teść doniósł na niego szeryfowi, a ten wysłał zięcia za kratki. Do zarzutu bigamii doszło wystawianie czeków bez pokrycia i praktykowanie bez licencji. Zakochana Minnie wymusiła jednak na ojcu, aby ten wstawił się za Brinkleyem. Ojciec uległ, wspólnie spłacili wierzycieli i wyciągnęli Johna z więzienia. Niedoszły medyk kupił za 100 dol. dyplom w Eclectic Medical University w Kansas City z prawem praktyki w ośmiu stanach. Jako lekarz przez chwilę pracował w rzeźni, gdzie podpatrywał kozy, które na kilka minut przed ubojem bardzo aktywnie kopulowały. To doświadczenie miało w przyszłości okazać się bardzo cenne.

Polityka 34.2008 (2668) z dnia 23.08.2008; Świat; s. 50
Oryginalny tytuł tekstu: "Doktor cap"
Reklama