Archiwum Polityki

Bankruci, ale milionerzy

Ciężki kryzys amerykańskiego systemu finansowego trwa. „Nadejdzie czas ukarania tych, co wzniecili pożar”, mówi Barack Obama. Póki co jednak niefrasobliwi szefowie bankrutujących firm finansowych nie mogą narzekać na swój los.

Kryzys? Jaki kryzys? W upadających lub przejmowanych za bezcen bankach prezesi ciągle nie mogą narzekać na pensje. Pięć inwestycyjnych banków z Wall Street, z których dziś trzy zniknęły, a dwa ratują się zmianą profilu działalności, tylko w ubiegłym roku wydało na wynagrodzenia dla swoich zarządów ponad 600 mln dol. Do biednych nie należeli również prezesi dwóch wielkich instytucji, zajmujących się udzielaniem i gwarantowaniem kredytów hipotecznych. Szef Fannie Mae Daniel Mudd zarobił w 2007 r. ponad 11 mln dol., a Richard Syron z konkurencyjnego Freddie Mac dostał 18 mln. Ostatnio oba giganty musiał znacjonalizować amerykański rząd, aby zapobiec ich bankructwu.

Jeszcze bardziej szokujące są dane za ostatnie trzy lata, podczas których Ameryka ciężko pracowała na obecne załamanie. W tym czasie, według wyliczeń firmy doradczej Equilar, prezes Lehman Brothers Richard Fuld dostał w sumie 187 mln dol. Lloyd Blankenfein z Goldman Sachs zarobił 76 mln, a Angelo Mozilo z Countrywide Financial, specjalizującego się w kredytach hipotecznych, zgarnął ponad 360 mln dol.

Dziś prezesi odchodzą w niesławie, a amerykańscy politycy i opinia publiczna ciskają na nich gromy. W dużej mierze ta złość wynika z bezsilności, bo zarobionych już pieniędzy nie da się odebrać. Byłoby to możliwe tylko w przypadku udowodnienia im przestępstw finansowych. A na to najwyraźniej się nie zanosi. Zgodnie z ustawą z 2002 r., przyjętą po fali afer związanych z kreatywną księgowością (na czele z tzw. aferą Enronu), można zabrać byłym szefom apanaże, które dostali, oszukując akcjonariuszy. FBI prowadzi teraz kilkanaście postępowań sprawdzając, co działo się w upadających bądź przejmowanych instytucjach, ale na razie żaden z prezesów nie doczekał się prokuratorskich zarzutów.

Jedyna kara, która może spotkać osoby uważane za współwinne kryzysu, to zabranie im wielomilionowych odpraw.

Polityka 41.2008 (2675) z dnia 11.10.2008; Rynek; s. 48
Reklama