Archiwum Polityki

Wyspa jak wulkan wygasa

Zakończyła się krwawa, 40-letnia wojna domowa z Tygrysami Tamilskimi w Sri Lance. Czy ta wyspa zamieniona w piekło wróci do pierwotnej rajskiej postaci?
[rys.] JR/Polityka

Wojnę doprowadził do końca 197 z kolei prezydent państwa lankijskiego, Mahinda Rajapakse. Bo to państwo istnieje od 483 r. p.n.e. A przy tym to kraj buddyjski, w którym konflikty w ogóle nie powinny się zdarzać. Ale buddyści potrafią być szowinistami, a przeciwnicy Tamilów, Syngalezi, są nimi od półwiecza. Koniec długotrwałej wojny (80 tys. zabitych) ogłaszano wielokrotnie, ale dopiero teraz bojownicy Tygrysów zostali wybici do nogi. Zginął też ich herszt, patologiczny morderca Vellupillai Prabhakaran. Ostrożność w podawaniu ostatecznych danych usprawiedliwiona jest doświadczeniami z innych wojen partyzanckich w regionie, kiedy ogłaszano już przedwczesne wiadomości o zabitych przywódcach (na przykład Ahmeda Szaha Masuda pokonanego rzekomo przez Rosjan w afganistańskim Panczszirze). Jeśli potwierdzona zostanie bezstronnie informacja o końcu wojny z Tygrysami, Sri Lanka – dawny brytyjski Cejlon – odetchnie, odetchną Indie, a także po części Pakistan. Odetchną też turyści, a kraj stanie się celem wielu podróży, bo to jedno z najbardziej atrakcyjnych miejsc na świecie.

Może wtedy zrealizowane zostaną sny o drugim Singapurze, od których w 1983 r. zaczęła się kadencja ówczesnego prezydenta Juniusa Jayewardene. Sen zamienił się w koszmar drugiego Libanu. Jeśli jednak Prabhakaran rzeczywiście zginął, będzie można wrócić do pomysłu. Zresztą mimo wojny port w stolicy Sri Lanki Colombo i tak już od dawna pełni rolę dublera Singapuru, a teraz będzie mógł rozwinąć skrzydła. Kryzys nie przeszkodzi rozwojowi, bo nie objął ani Indii, ani Chin, a Singapur już swój kryzys w postaci grypy azjatyckiej sprzed kilku lat ma za sobą. Nadchodzi czas małej, umordowanej, wykrwawionej Sri Lanki. Jedynie Pekin może być politycznie niezadowolony z końca wojny. Wygrali ją buddyści!

Polityka 22.2009 (2707) z dnia 30.05.2009; Świat; s. 80
Reklama