Po co roślinom witaminy, czyli o nawożeniu.
Słońce świeci, podlewanie działa, a ogród... marnieje. Bardzo często przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak odpowiednich substancji odżywczych w glebie. Wtedy przychodzi czas na nawożenie. Roślinom trzeba dostarczyć azotu, fosforu, sodu i potasu.
W przydomowym ogrodzie stosuje się zazwyczaj nawozy naturalne. Za najlepszy uchodzi obornik, nawóz krowi, który nie tylko dostarcza masę niezbędnych dla roślin substancji, ale i poprawia ogólną strukturę gleby – z obornikiem bowiem do ogrodu dostają się miliony bakterii, mikroorganizmów i pożytecznych nicieni, które swój zbawienny wpływ na grządki i rabatki będą miały jeszcze długo po nawiezieniu. W uprawach przemysłowych ten rodzaj nawozu stosuje się rzadko, na ogół jego używanie okazuje się zbyt pracochłonne. Często stosuje się podlewanie gnojowicą – wodą, którą obornik został zalany na kilka tygodni. Innym naturalnym nawozem, który doskonale sprawdza się w małych ogrodach, jest nawóz ptasi – np. pochodzący z kurników. W przypadku stosowania obydwu tego typu nawozów należy pamiętać, by nigdy nie trafił pod rośliny nawóz świeży – nadmierne stężenie niektórych substancji może zniszczyć (spalić) rośliny. Optymalnie, jeżeli obornik do ogrodu przeleży przed wysypaniem około roku. Minimalny okres to od jesieni do wiosny.
Częściej w ogrodzie stosuje się inny nawóz – równie dobry co obornik – kompost. Na przydomowy kompost można wrzucać niemal wszystko, co ma szansę się rozłożyć. Wyjątki są dwa: mięso, które w procesie rozkładu uwalnia dużo amin szkodliwych dla roślin, oraz ścięta trawa, która zazwyczaj się nie kompostuje, tylko gnije.