Archiwum Polityki

PZPR puszcza ster

Przed 20 laty słynne polecenie „sztandar wyprowadzić” zakończyło ponad 40-letnią historię Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, politycznego hegemona PRL.

Był 26 stycznia 1990 r., nazajutrz rozpocząć się miał XI Zjazd PZPR. W redakcji „Trybuny Ludu” Leszek Miller jako członek Biura Politycznego tej partii odbierał telefony od czytelników. Rozmówcy zapewniali, że popierają kierownictwo partii, pomstowali na arogancję solidarnościowego rządu, ale większość wypowiedzi zdominowana była przez żal i niepokój. Przyszłość widziano w czarnych barwach. „Anna Szymańska z Warszawy – czytamy w prasowej relacji – po prostu rozpłakała się w słuchawkę i w zasadzie zdołała powiedzieć tylko jedno zdanie: Błagam was na wszystkie świętości! Nie rozwalajcie partii!”.

Jednak los PZPR był już od dawna przesądzony. Mieczysław F. Rakowski, który w lipcu 1989 r. objął funkcję I sekretarza, zanotował we wspomnieniach: „Po przegranych przez nas wyborach czerwcowych partia przestała być siłą polityczną. Pogrążyła się w rozpamiętywaniu klęsk i czarnowidztwie. Zostałem przywódcą śpiącej, obolałej, sfrustrowanej partii. Nigdy nie przypuszczałem, że coś takiego mnie spotka”.

Rychło okazało się, że dotkliwsza od klęski moralnej jest katastrofa finansowa.

Już 26 czerwca Sekretariat KC otrzymał pismo od ministra finansów Andrzeja Wróblewskiego (członka PZPR), który informował, „że budżet państwa nie będzie w stanie zwiększyć dotacji dla Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej ponad kwotę przewidzianą w ustawie budżetowej. Ponadto będę zmuszony w najbliższym okresie do ograniczenia, lub wręcz cofnięcia, ulg podatkowych przyznanych podmiotom gospodarczym, których zyski są przeznaczone na finansowanie statutowych zadań PZPR”.

Padły głosy, by pismo „uznać za niebyłe”, a samego ministra pociągnąć do odpowiedzialności partyjnej. Jednak w nowej rzeczywistości politycznej nie było miejsca na stare metody.

Polityka 5.2010 (2741) z dnia 30.01.2010; Historia; s. 60
Reklama