Archiwum Polityki

Wśród apokryfów i Ojców Kościoła

Z ks. prof. Markiem Starowieyskim o literaturze wczesnochrześcijańskiej i pismach natchnionych, o kanonie biblijnym i apokryfach oraz o tym, czym zajmuje się patrologia, rozmawia Sławomir Mizerski

Sławomir Mizerski: – Jest ksiądz profesor patrologiem. Czym się właściwie zajmuje?
Marek Starowieyski: – Literaturą wczesnochrześcijańską, literaturą ciągle zbyt mało znaną w Polsce. Jest to literatura, która rozwijała się od początku II w., a więc po powstaniu ksiąg Nowego Testamentu, aż do mniej więcej VIII w. Są to dzieła pisane w języku greckim i łacińskim, a również w językach orientalnych, jak np. syryjskim i koptyjskim. Ale równocześnie robię wycieczki w literaturę wczesnego średniowiecza i Bizancjum, które są jej przedłużeniem.

Jak zrodziła się w księdzu pasja patrologa. Był to jakiś tekst, którego lektura księdzem wstrząsnęła?
Powody były bardziej prozaiczne. Mój mistrz prof. Kazimierz Kumaniecki, uczony wielkiej klasy, poradził mi pisać magisterium na Filologii Klasycznej Uniwersytetu Warszawskiego z Izydora z Sewilli, pisarza z VII w. Był to 1965 r. i nie studiowało się wtedy pisarzy chrześcijańskich na uczelniach państwowych. I potem poszło już wszystko w tym kierunku: studia w Rzymie, habilitacja, pierwsze publikacje. Tyle że było trochę inaczej niż u zwykłego patrologa, który zajmuje się doktryną Ojców Kościoła; mnie bardziej interesują sami pisarze i świat, w którym żyli, i – powiem szczerze – zaprzyjaźniłem się z nimi i podobnie jak w życiu: jednych lubię i chętnie z nimi obcuję, z innymi stanowczo mniej.

Których ksiądz lubi, a których nie?
Lubię mnichów, i tych egipskich, i tych zachodnich, podobnie jak poetów chrześcijańskich, zarówno greckich jak i łacińskich oraz orientalnych. Lubię Augustyna, mądrego Bazylego, nieznośnego Hieronima i nieustannie wahającego się Grzegorza z Nazjanzu.

Wydania specjalne archiwalne Niezbędnik Inteligenta Plus [01]. Religie świata (90156) z dnia 21.10.2009; s. 46
Reklama