Czas obalić mity. W tezie, że leży na uboczu, jest coś na rzeczy, choć przecież to ubocze bardzo zbliżyło się do reszty kraju dzięki autostradom i trasom szybkiego ruchu. Pamiętam jeszcze nieodległą wielogodzinną udrękę podróżowania z Warszawy do stolicy regionu Wrocławia via Bełchatów. Dziś to tylko nieco ponad trzy godziny. No i mit najważniejszy: bo co tam jest? Wszystko!
Jeżeli już rodak decyduje się spędzić trochę czasu na Dolnym Śląsku, to najczęściej wybiera opcję stacjonarną. Przemyka więc przez Dolinę Jeleniogórską ku jednemu z jej zdrojowych kurortów: Karpacza, Szklarskiej Poręby lub Świeradowa, lub przez Kotlinę Kłodzką ku sanatoryjnym uciechom Polanicy, Dusznik, Kudowy lub Lądka, „zaliczając” co najwyżej świątynię Wang, Kaplicę Czaszek lub kopalnię w Złotym Stoku.