Gdy Julia Syczewa, znana w polskim cosplayowym (cosplayer: od zbitki ang. słów costume – kostium i play – grać) światku jako Issabel, ma przed sobą obrazek przedstawiający postać z lewitującymi skrzydłami, dostrzegłszy walory estetyczne, szybko przechodzi w tryb zadaniowy. Jak te skrzydła zrobić? Co będzie potrzebne? Plastik, żywica, trójwymiarowa drukarka? Ma w dorobku ponad sto kostiumów. – Niedawno wykonałam strój Pani Ciszy, okładkowej postaci z powieści fantasy Arkady’ego Saulskiego. Po opublikowaniu zdjęć sam autor odezwał się do mnie z pochwałami. Takiej satysfakcji nie da się niczym zastąpić – uważa.
Kuba Kołecki mówi, że przeistaczanie się w postaci żywcem wyjęte ze świata fantastyki jest dla niego odskocznią od uporządkowanego do bólu życia kręcącego się wokół pracy i rodziny. – Ale gdy mówię do żony, że nie będzie mnie w weekend, bo w planach jest sesja zdjęciowa, to ona doskonale to rozumie. W końcu poznaliśmy się na cosplayowej imprezie. Poprawia pelerynę i chwyta za miecz, nieodłączny atrybut Rengoku, kapitana dywizji, która w anime „Demon Slayer” rozprawia się z czarnymi charakterami. Obok na podłodze bawi się jego niespełna roczny syn. Nie zwraca na przybysza z obcego świata większej uwagi.
Magda Kosmoski, dla cosplayowych znajomych Violet, mówi, że na konwentach wciąż pojawiają się nowe twarze, ale w towarzystwie obraca się od lat, więc starych znajomych nie brakuje. – Bywa, że im macham, a oni mnie nie poznają. To znaczy, że kostium mi się udał.
Inga Madejczyk, polska specjalistka od wcielania się w znaną z filmów o Jokerze postać Harley Quinn, sięga do gabloty z gadżetami. Trzyma w niej swoje perełki do złudzenia przypominające atrybuty Harley: pierścień, rękawiczkę, rewolwer, bransoletki i kolczyki.