Pierwsi gaszą światło
Pierwsi gaszą światło! Polska oszczędza. Ma to swoje ciemne strony
Wieś L. w woj. podlaskim zdecydowała, by skromne środki z bieżącego funduszu sołeckiego przeznaczyć na doświetlenie miejscowości. Niebawem do stojącego od czterech lat tuzina przydrożnych lamp dołączy kilka nowych. L. to pół setki domów rozrzuconych na sporej przestrzeni, częściowo opuszczonych lub wykupionych przez miejskich letników. Kończy się tu asfaltowa droga powiatowa, zawracają autobusy PKS, dalej kilometrami ciągną się puszczańskie lasy. Właśnie tym odosobnieniem mieszkańcy objaśniają pragnienie doświetlenia. Liczą też na poprawę bezpieczeństwa na drogach. W okolicach L. jeździ się szaleńczo, także po szutrowych wertepach, aczkolwiek ruch kołowy, w tym pojazdów rolniczych i wielkich ciężarówek wożących leśne drewno, praktycznie ustaje chwilę po 21.00, wraz z codziennym przejazdem cysterny zbierającej mleko z wieczornego udoju.
Wieś decydowała wczesną jesienią, nie zdeprymował jej globalny kryzys energetyczny, rachunki za oświetlenie i tak płaci gmina. Poza tym światło palące się dotąd bez przerwy od zmierzchu do świtu nie szło na zupełne zmarnowanie. Niektórzy pracują na nocne zmiany w miastach, myśliwi wracają z polowań, wyjątkowo przejadą służby pilnujące strefy przy granicy z Białorusią. Mimowolnie korzystały z niego zające pasące się na śródwiejskich polach, jesienią sarny zaglądające do pustych obejść w poszukiwaniu opadłych jabłek oraz wilki regularnie chodzące skrajem lasu. Tymczasem plany stają pod znakiem zapytania. Po konsultacjach z sołtysami władze gminy zdecydowały, że od listopada na obszarach wiejskich oświetlenie drogowo-uliczne gaśnie między 23 a 4 rano. Wtedy i L. spowijają ciemności.
Jasno oświeceni
Chyba nikt nie wie, ile mamy w Polsce ulicznych i przydrożnych latarni. W październiku 2012 r. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej doliczył się 3,3 mln punktów, bardziej aktualnych szacunków nie podaje.