3 sierpnia pod Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu było bardzo nerwowo. Krzyż, który miał być usunięty ostatecznie przed siedzibą prezydenta pozostanie. Bo tego chciał awanturujący się, obrzucający wyzwiskami (głównie Bronisława Komorowskiego) rozmodlony tłum.
Małgorzata Kozłowska/Polityka.pl
Przedstawiciele mediów wyjątkowo się ze sobą zjednoczyli na tle zwaśnionego tłumu
Małgorzata Kozłowska/Polityka
(Wcześniej przeszli prawdziwą drogę krzyżową z kontrolą osobistą. Tyle "skanowania", by móc spokojnie przejść do sektora dla mediów.)
Małgorzata Kozłowska/Polityka
Ciekawe, czy kontrola dotyczyła też dziennikarzy TVP, którzy cieszyli się specjalnymi względami.
Małgorzata Kozłowska/Polityka.pl
Inni próbowali korzystać z bardziej "przyziemnych" możliwości obserwacji okolic krzyża...
Małgorzata Kozłowska/Polityka.pl
... ale nie zdawali sobie wcześniej sprawy z tego, że strażnicy miejscy mogą być tak "pociągający" (po ziemi!)
Małgorzata Kozłowska/Polityka
Zawiadomił o tym szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski (trzeci od lewej).
Małgorzata Kozłowska/Polityka
W tym momencie wśród tłumu zapanowało poruszenie. Oto zobaczyli coś na kształt krzyża, unoszącego się nad głową Poniatowskiego na koniu. (Tylko ateiści i zwolennicy Komorowskiego w tym "zjawisku nadprzyrodzonym" dopatrywali się "zwykłego" helikoptera...)
Małgorzata Kozłowska/Polityka.pl
Krzyż więc zostaje. I całe szczęście, bo gdyby go próbowano usunąć, waleczne panie zaczęłyby wymachiwać swoimi "szabelkami"...)