Kolory Ostrawy: Czego uczą nas Czesi
11 zdjęć
Na przekór przesądom pech ominął trzynastą edycję Colours of Ostrava, największy czeski festiwal, który nasi południowi sąsiedzi organizują w industrialnej scenerii dawnego konglomeratu węglowego. Dopisały pogoda, artyści i publiczność. Ta ostatnia tłumnie ściągała także zza polskiej granicy oddalonej o zaledwie kilkanaście kilometrów. Oto garść powodów.
-
Jaroslav Holaň / Colours of Ostrava
Jeszcze przed oficjalną inauguracją Kolorów Ostrawy centrum miasta ogarnia „Festiwal na ulicach”. Coś dla tych, którzy ani myślą płacić za karnet mimo atrakcyjnej ceny. (219–295 zł w zależności od momentu zakupu; dla porównania Open’er – 550 zł).
-
Jaroslav Holaň / Colours of Ostrava
Niegdyś kopalnia węgla, koksownia i piec szybowy, który podziwiali goście z innych bratnich krajów komunistycznych. Teraz kompleks Dolní oblast Vítkovice służy za muzeum, a raz do roku – za być może najbardziej spektakularną scenę muzyczną w Europie.
-
Matyáš Theuer / Colours of Ostrava
Festiwal w tym roku odwiedziło rekordowe 40 tys. osób, z czego niemal połowa mogła się zmieścić pod sceną główną. Co zdarzało się rzadko, skoro wybierać można było z ponad tuzina scen. Z Polski do Ostrawy w ostatnich latach przyjeżdża około 2,5 tys. osób.
-
Jaroslav Holaň / Colours of Ostrava
Kluczenie wśród zakamarków konglomeratu przynajmniej na początku stanowi atrakcję samą w sobie. Dodatkowo pozwala rozlokować sceny stosunkowo blisko siebie, bo całe to żelastwo skutecznie izoluje je od siebie.
-
Jaroslav Holaň / Colours of Ostrava
Mimo przemysłowej scenerii Colours of Ostrava okazuje się niezwykle przyjazny rodzinom z małymi dziećmi, ale także osobom starszym i niepełnosprawnym. Spotyka się ich tutaj znacznie częściej niż na innych imprezach tego rodzaju.
-
Jaroslav Holaň / Colours of Ostrava
Polskich fanów zdumiewa jakość serwowanego w Ostrawie piwa – i prawo do pójścia z nim pod scenę – a gości zachodnich cena trunku sięgająca zaledwie 37 koron (około 5,7 zł). Wyższa o połowę kaucja za kubek gwarantuje czystość pola festiwalowego.
-
Matyáš Theuer / Colours of Ostrava
Tegoroczne Colours of Ostrava miało dwie wielkie gwiazdy reprezentujące dwa różne pokolenia. Faworytem starszaków zgodnie z oczekiwaniami okazał się Robert Plant z zespołem The Sensational Space Shifters.
-
Matyáš Theuer / Colours of Ostrava
Serca młodych ku zdziwieniu części dziennikarzy z zagranicy zdecydowanie należały do ZAZ, której francuskie teksty publiczność wydawała się znać na pamięć. Tłumy przyciągnęli również The National i lokalni bożyszcza z Monkey Business.
-
Matyáš Theuer / Colours of Ostrava
Nie wszystkie koncerty nadają się na otwarte sceny, ale jak przystało na konglomerat: Dolní Vítkovice dysponują także kameralną sceną pod dachem. Na zdjęciu Jamie Woon, tutaj można było zobaczyć także islandzkiego minimalistę Ólafura Arnaldsa.
-
Matyáš Theuer / Colours of Ostrava
W sumie do Ostrawy zaproszono około 110 wykonawców z całego świata, w tym entuzjastycznie przyjętą polską grupę Vołosi i lubelską Orkiestrę św. Mikołaja. Na zdjęciu rekordowa publiczność w trakcie występu ZAZ.
-
Jaroslav Holaň / Colours of Ostrava
Raz do roku poindustrialne mury ożywiają muzyka i rozmowy prowadzone chyba we wszystkich językach Europy. Jednak po kilkudniowym święcie miasto pustoszeje, powraca za to pytanie, jak zaniedbaną przez kapitalizm Ostrawę pokolorować na trwałe.