Janina Paradowska
Galerie

80-latkowie w obiektywie Szymona Kobusińskiego

22 lipca 2016
– <em>Myślę, że życie mnie tak fascynowało i nadal mnie fascynuje, bo cokolwiek robię,  wkładam w to całą energię i zapał</em> – mówi Irena Jun, rozmiłowana w poezji aktorka, uznana za jedną z najlepszych odtwórczyń ról Beckettowskich na świecie. – <em>To może być gotowanie, przemeblowywanie, odkrywanie rzeczy, które mi się podobają muzeach… Myślę, że cokolwiek bym robiła w życiu, umiałabym być szczęśliwa. To jest całkowicie niezależne od wieku i od zawodu</em>. – Myślę, że życie mnie tak fascynowało i nadal mnie fascynuje, bo cokolwiek robię, wkładam w to całą energię i zapał – mówi Irena Jun, rozmiłowana w poezji aktorka, uznana za jedną z najlepszych odtwórczyń ról Beckettowskich na świecie. – To może być gotowanie, przemeblowywanie, odkrywanie rzeczy, które mi się podobają muzeach… Myślę, że cokolwiek bym robiła w życiu, umiałabym być szczęśliwa. To jest całkowicie niezależne od wieku i od zawodu. Szymon Kobusiński / mat. pr.
Wiecznie młodzi 80-latkowie: Irena Jun, Stanisław Brudny, Wiesław Kępiński oraz Zbigniew Rymarz stanęli przed obiektywem Szymona Kobusińskiego. Ten ceniony fotograf i autor multimedialnych projektów artystycznych pokazał swoich bohaterów z czułością i sympatią, wydobył ich wewnętrzną siłę. Dzięki magicznej, leśnej scenerii stworzył uniwersalną opowieść o poszukiwaniu recepty na radosne życie.

Projekt fotograficzny towarzyszy premierze książki „Małe eksperymenty ze szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena lat 83 i ¼”, która ukazała się w Polsce nakładem Wydawnictwa Albatros.
– Moment, w którym zdałam sobie sprawę, że skończyłam 80 lat, był nagły, jak grom z jasnego nieba. Poczułam to z całą mocą i nie chciało mi się w to wierzyć. – przyznaje. – Na szczęście nie przemija mi entuzjazm, zachwyt życiem w najdrobniejszych szczegółach. Zawsze taka byłam. Światło, okno, zieleń, ogród, kot, pies, człowiek spotkany, zapamiętane dziecinne opowiastki i rysunki, smak potraw i możność ich przyrządzania – wzbudzają mój nieustający zachwyt.Szymon Kobusiński/mat. pr. – <em>Moment, w którym zdałam sobie sprawę, że skończyłam 80 lat, był nagły, jak grom z jasnego nieba. Poczułam to z całą mocą i nie chciało mi się w to wierzyć</em>. – przyznaje. – <em>Na szczęście nie przemija mi entuzjazm, zachwyt życiem w najdrobniejszych szczegółach. Zawsze taka byłam. Światło, okno, zieleń, ogród, kot, pies, człowiek spotkany, zapamiętane dziecinne opowiastki i rysunki, smak potraw i możność ich przyrządzania – wzbudzają mój nieustający zachwyt</em>.
Uświadamiam sobie co prawda, że ja już nie nadążę za swoim pragnieniem zrealizowania wszystkich pomysłów, które mi się nieustannie pojawiają w głowie. Ale nie znaczy to, że popadam z tego powodu w smutek. Stwierdzam to po prostu z największym zdziwieniem.Szymon Kobusiński/mat. pr. <em>Uświadamiam sobie co prawda, że ja już nie nadążę za swoim pragnieniem zrealizowania wszystkich pomysłów, które mi się nieustannie pojawiają w głowie. Ale nie znaczy to, że popadam z tego powodu w smutek. Stwierdzam to po prostu z największym zdziwieniem</em>.
– Praca, przyjaźń i pasja. To są dla mnie trzy najważniejsze w życiu rzeczy – mówi pianista Zbigniew Rymarz. – Potrafiłem czasami sprawy osobiste odstawić na boczny tor, bo praca była priorytetem i przez sekundę tego nie żałowałem. Pewne rzeczy się kończą, a praca zostaje. Wiem, co mówię – w końcu w przyszłym roku będę świętował 70 lat w zawodzie!Szymon Kobusiński/mat. pr. – <em>Praca, przyjaźń i pasja. To są dla mnie trzy najważniejsze w życiu rzeczy</em> – mówi pianista Zbigniew Rymarz. – <em>Potrafiłem czasami sprawy osobiste odstawić na boczny tor, bo praca była priorytetem i przez sekundę tego nie żałowałem. Pewne rzeczy się kończą, a praca zostaje. Wiem, co mówię – w końcu w przyszłym roku będę świętował 70 lat w zawodzie!</em>
– Życie składa się z przypadków. Pewnego dnia zachorował organista i ksiądz zapytał, czy mógłbym go zastąpić. Ja na to: „proszę księdza, ja na organach jeszcze nie grałem, a poza tym nie mam nut i repertuaru kościelnego nie znam”. Ksiądz, który wcześniej słyszał w moim wykonaniu przedwojenne szlagiery, stwierdził, że to też jest dobra muzyka i mogę grać, co chcę. No więc przerabiałem stare szlagiery, zwłaszcza te mało znane, na muzykę kościelną. Po tygodniu było pełno ludzi w kościele. Organista natychmiast wyzdrowiał. Chyba bał się, że go wygryzę.Szymon Kobusiński/mat. pr. <em>– Życie składa się z przypadków. Pewnego dnia zachorował organista i ksiądz zapytał, czy mógłbym go zastąpić. Ja na to: „proszę księdza, ja na organach jeszcze nie grałem, a poza tym nie mam nut i repertuaru kościelnego nie znam”. Ksiądz, który wcześniej słyszał w moim wykonaniu przedwojenne szlagiery, stwierdził, że to też jest dobra muzyka i mogę grać, co chcę. No więc przerabiałem stare szlagiery, zwłaszcza te mało znane, na muzykę kościelną. Po tygodniu było pełno ludzi w kościele. Organista natychmiast wyzdrowiał. Chyba bał się, że go wygryzę.</em>
– Spora część moich równolatków nie ma pasji. A to już jest początek końca. Nie lubię starców 60-letnich. Spoczywają na laurach, już im się nie chcę. Uznają, że nie będą się dzisiaj golili, bo nie wychodzą z domu. Od tego się zaczyna! Najważniejsze jest nastawienie psychiczne. Jeżeli ktoś mówi  „ja już jestem stary” - to faktycznie taki będzie. Ja na razie nie wiem co to za stan: starość!Szymon Kobusiński/mat. pr. <em>– Spora część moich równolatków nie ma pasji. A to już jest początek końca. Nie lubię starców 60-letnich. Spoczywają na laurach, już im się nie chcę. Uznają, że nie będą się dzisiaj golili, bo nie wychodzą z domu. Od tego się zaczyna! Najważniejsze jest nastawienie psychiczne. Jeżeli ktoś mówi „ja już jestem stary” - to faktycznie taki będzie. Ja na razie nie wiem co to za stan: starość!</em>
– Jeśli się żyje na kredyt 70 lat, tak jak ja, to jak nie cieszyć się z życia. Tylko w duchu sobie pomyślę czasami: Panie Boże, jeszcze trochę tego kredytu. Jeszcze trochę! – mówi Wiesław Kępiński, który jako 14-latek cudem przeżył Powstanie Warszawskie. – Każdy dzień jest dla mnie prezentem. Recepta – ciesz się chwilą, carpe diem! I ja to robię!Szymon Kobusiński/mat. pr. <em>– Jeśli się żyje na kredyt 70 lat, tak jak ja, to jak nie cieszyć się z życia. Tylko w duchu sobie pomyślę czasami: Panie Boże, jeszcze trochę tego kredytu. Jeszcze trochę!</em> – mówi Wiesław Kępiński, który jako 14-latek cudem przeżył Powstanie Warszawskie. – <em>Każdy dzień jest dla mnie prezentem. Recepta – ciesz się chwilą, carpe diem! I ja to robię!</em>
Po cudem przeżytej wojnie Wiesław Kępiński dał ogłoszenie do „Expressu Wieczornego”, poszukując rodziny zastępczej. Na jego prośbę odpowiedzieli Jarosław i Anna Iwaszkiewiczowie, z którymi zamieszkał na Stawisku. – Należę do osób bardzo niecierpliwych. Jak mnie praca wkurzyła, to natychmiast się zwalniałem, myśląc: „co będzie, to będzie!”. Po wojnie pracowałem w Fabryce im. Róży Luksemburg, potem w objazdowym teatrze lalkowym. Był okres kiedy trochę malowałem – na Stawisku wiszą moje dwa obrazy olejne, jakieś moje widoczki sprzedały się na aukcjach w Ameryce i Niemczech. Najdłużej, bo 40 lat, pracowałem w Telewizji Polskiej w dziale dekoracji. Byłem rzemieślnikiem. Nigdy nie zgrywałem z siebie Bóg wie kogo.Szymon Kobusiński/mat. pr. Po cudem przeżytej wojnie Wiesław Kępiński dał ogłoszenie do „Expressu Wieczornego”, poszukując rodziny zastępczej. Na jego prośbę odpowiedzieli Jarosław i Anna Iwaszkiewiczowie, z którymi zamieszkał na Stawisku. – <em>Należę do osób bardzo niecierpliwych. Jak mnie praca wkurzyła, to natychmiast się zwalniałem, myśląc: „co będzie, to będzie!”. Po wojnie pracowałem w Fabryce im. Róży Luksemburg, potem w objazdowym teatrze lalkowym. Był okres kiedy trochę malowałem – na Stawisku wiszą moje dwa obrazy olejne, jakieś moje widoczki sprzedały się na aukcjach w Ameryce i Niemczech. Najdłużej, bo 40 lat, pracowałem w Telewizji Polskiej w dziale dekoracji. Byłem rzemieślnikiem. Nigdy nie zgrywałem z siebie Bóg wie kogo</em>.
Najważniejsze w życiu to starać się nie nudzić. Ja co rusz znajduję bodziec, który mnie trzyma przy życiu. Właśnie złożyłem maszynopis następnej książki. Wydadzą, nie wydadzą, Ministerstwo Kultury da pieniądze czy nie – mnie wszystko jedno. Najważniejsze, że napisałem.Szymon Kobusiński/mat. pr. <em>Najważniejsze w życiu to starać się nie nudzić. Ja co rusz znajduję bodziec, który mnie trzyma przy życiu. Właśnie złożyłem maszynopis następnej książki. Wydadzą, nie wydadzą, Ministerstwo Kultury da pieniądze czy nie – mnie wszystko jedno. Najważniejsze, że napisałem</em>.
– W życiu najważniejsza jest tolerancja – mówi aktor Stanisław Brudny. – Tolerancja dla innych zachowań, innego sposobu myślenia, innych przyzwyczajeń. Tolerancja dla otaczającego świata. To dzięki niej znika w człowieku napięcie i pojawia się próba zrozumienia albo pomysł na złagodzenie tematu uśmiechem. Tolerancja to najlepsza recepta na utrzymanie ciała i duszy bez stresu.Szymon Kobusiński/mat. pr. <em>– W życiu najważniejsza jest tolerancja</em> – mówi aktor Stanisław Brudny. – <em>Tolerancja dla innych zachowań, innego sposobu myślenia, innych przyzwyczajeń. Tolerancja dla otaczającego świata. To dzięki niej znika w człowieku napięcie i pojawia się próba zrozumienia albo pomysł na złagodzenie tematu uśmiechem. Tolerancja to najlepsza recepta na utrzymanie ciała i duszy bez stresu</em>.
– Cenię ludzi za prawdę. Szanuję takich, którzy nie udają. Mój zawód sprawia, że szybko rozpoznaję każdy fałsz – w mowie, w oczach, w zachowaniu… Zdarza się, że widzę kogoś po raz pierwszy i od razu wiem, że mogę się zaprzyjaźnić, zakochać. A czasem od pierwszego spotkania zdaję sobie sprawę, że lepiej dać spokój, bo szkoda czasu.Szymon Kobusiński/mat. pr. <em>– Cenię ludzi za prawdę. Szanuję takich, którzy nie udają. Mój zawód sprawia, że szybko rozpoznaję każdy fałsz – w mowie, w oczach, w zachowaniu… Zdarza się, że widzę kogoś po raz pierwszy i od razu wiem, że mogę się zaprzyjaźnić, zakochać. A czasem od pierwszego spotkania zdaję sobie sprawę, że lepiej dać spokój, bo szkoda czasu.</em>
– Starość w pięćdziesięciu, a może i więcej, procentach zależy od tego w jakim miejscu, jakim środowisku i w jakiej rodzinie się zdarza. Niedawno podwoziłem niedołężnego człowieka do ośrodka opieki. Otwierałem mu drzwi, pomagałem. Zapytałem, ile ma lat i zdębiałem! Nie skończył jeszcze siedemdziesiątki, a był już zupełnym starcem. Starsi ludzie potrzebują zrozumienia. I zdrowia. Jeśli tego nie ma, to starość staje się doświadczeniem absolutnym. „Małe eksperymenty ze szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i ¼” pokazują, że jeżeli znajdziesz grono ludzi, którzy wspólnie szukają sposobu, by pokonać starość, to ona naprawdę nie istnieje!Szymon Kobusiński/mat. pr. <em>– Starość w pięćdziesięciu, a może i więcej, procentach zależy od tego w jakim miejscu, jakim środowisku i w jakiej rodzinie się zdarza. Niedawno podwoziłem niedołężnego człowieka do ośrodka opieki. Otwierałem mu drzwi, pomagałem. Zapytałem, ile ma lat i zdębiałem! Nie skończył jeszcze siedemdziesiątki, a był już zupełnym starcem. Starsi ludzie potrzebują zrozumienia. I zdrowia. Jeśli tego nie ma, to starość staje się doświadczeniem absolutnym. „Małe eksperymenty ze szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i ¼” pokazują, że jeżeli znajdziesz grono ludzi, którzy wspólnie szukają sposobu, by pokonać starość, to ona naprawdę nie istnieje!</em>
  • fotografia
Janina Paradowska

Reklama
POLITYKA
Newsletter Prenumerata cyfrowa
Facebook Twitter Instagram

Nasze wydawnictwa

  • Redakcja Polityki
  • Biuro reklamy
  • Napisz do redakcji
  • BOK dla prenumeratorów cyfrowych
  • O Polityce
  • Regulamin serwisu
  • Zasady publikacji komentarzy
  • Polityka prywatności
  • Ustawienia plików cookie
  • Polityka RODO
  • Informacje dla akcjonariuszy

Aplikacje Polityki

iOS i Android
iOS i Android
W aplikacjach publikujemy pełne wydania tygodnika POLITYKA oraz nasze pisma.

 

Aplikacja Fiszki fiszki
Fiszki Polityki
Codziennie podsumowujemy dla Ciebie najważniejsze wydarzenia dnia.
  • Pulsar
  • Dwutygodnik Forum
  • Polityka Insight
  • Leśniczówka Nibork
  • Projekt: Cogision, Ładne Halo
  • Wykonanie: Vavatech
  • Prawa autorskie © POLITYKA Sp. z o.o. S.K.A.