Najlepsze (jak do tej pory) filmy 2016 roku
29 października 2016
Rok powoli się kończy, pora więc nieco podsumować – twierdzą krytycy brytyjskiego „Guardiana”. Trudno się nie zgodzić! Z zestawienia „Guardiana” wybraliśmy te tytuły, o których pisali na łamach POLITYKI lub na portalu POLITYKA.PL publicyści naszego tygodnika. Siłą rzeczy są to wyłącznie filmy zagraniczne. Oto co nam wyszło:
EAST NEWS
<b>„Spotlight”, reż. Tom McCarthy</b>. Recenzował Janusz Wróblewski: To historia, która doprowadziła do kryzysu kapłaństwa w Stanach Zjednoczonych. Ucierpiała przy jej okazji reputacja Jana Pawła II, któremu zarzucano, że niewiele zrobił, by ukrócić nadużycia seksualne księży. Ale kameralny film, zrealizowany przez aktora, scenarzystę i reżysera Toma McCarthy’ego („Dróżnik”), nie idzie tropem ofiar. Nie szokuje obrazami duchownych, którzy wykorzystują seksualnie dzieci, jak chilijski „El Club” Pablo Larraína. Skupia się natomiast na kulisach żmudnego dziennikarskiego dochodzenia „The Boston Globe” – gazety, która ujawniła aferę. Zamieszanych w nią było 70 bostońskich księży, ofiar było ponad tysiąc.
Universal Studios/UIP
<b>„Ave, Cezar!”, reż. Joel Coen, Ethan Coen</b>. Recenzował Janusz Wróblewski: Kolejny autotematyczny film braci Coen zręcznie balansujący na krawędzi pastiszu, groteski, parodii, który trudno jednak uznać za stuprocentową komedię. W „Ave, Cezar!” śmieszne są niewątpliwie żarty z konwencji i stylu dawnego kina, z archaicznego sposobu kręcenia musicali, westernów, antycznych spektakli (najwięcej aluzji pada pod adresem „Ben Hura”). Chodzi pośrednio o problem natury estetycznej – na ile kino nie odzwierciedla obiektywnej rzeczywistości. A tak naprawdę – o ogrom politycznego zakłamania, seksu i dewiacji, skrzętnie ukrywanych przed opinią publiczną w złotej erze Hollywood.
M2 Films
<b>„Ja, Daniel Blake”, reż. Ken Loach</b>. Recenzowała Urszula Schwarzenberg-Czerny: Jest coś delikatnego w sposobie, w jaki Ken Loach wyreżyserował nagrodzony Złotą Palmą w Cannes film o poważnych problemach brytyjskiego systemu pomocy społecznej. Problemach, które przekładają się na codzienne życie nieustannie poniżanych obywateli: w bankach żywności kolejki się nie kończą, w agencjach pośrednictwa pracy żąda się horrendalnych kar finansowych, na infoliniach publicznego ubezpieczenia zdrowotnego wisi się godzinami. Ta łagodność, prostota formy i treści w „Ja, Daniel Blake” to był świadomy zabieg Loacha, który sygnalizował (nie wiadomo, czy mówił poważnie), że to być może ostatni film w jego karierze.
mat. pr.
<b>„Doktor Strange”, reż. Scott Derrickson</b>. Recenzował Marcin Zwierzchowski: „Doktor Strange”, czyli kilkunasty już obraz wchodzący w skład tak zwanego Kinowego Uniwersum Marvela, to wizualne arcydzieło, wzbogacone bardzo dobrym aktorstwem (jakaż tu jest obsada!) oraz świetnie napisaną (zwłaszcza dialogi, humor), choć przewidywalną historią. I z jednej strony jest to coś w kinie komiksowym świeżego. Przede wszystkim dlatego, że owej komiksowości czuje się tu mało, bo otrzymujemy opowieść o butnym neurochirurgu, który w wyniku wypadku traci część władzy w rękach, a który w ramach poszukiwania lekarstwa trafia do tak zwanej Starożytnej. Tu też doktor Stephen Strange odkrywa prawdę o naszym świecie, którą to jest fakt, iż istnieje wiele światów.