W Szwecji powstało Muzeum Porażki. Zbiera wynalazki i gadżety, które okazały się klapą
13 zdjęć
Dlaczego zaraz klapą? Z paru powodów: bo nie znalazły uznania, nie spodobały się wizualnie albo okazały się zupełnie zbyteczne, nieprzydatne, niefunkcjonalne. A jednak ktoś się wcześniej nad nimi głowił, licząc na zysk – oraz na to, że przyda się jakoś ludzkości i zapisze w dziejach. Nic bardziej mylnego.
Autorzy tych wynalazków mogą w Szwecji nabrać do swych pomysłów dystansu. Odwiedzający zaś – ze zrozumieniem się uśmiechnąć. Oto wybrane eksponaty.
-
Trochę jak Monopoly. Ale monopol ma Monopoly na tylko Monopoly. Więc wersja z Trumpem sprzedała się słabo.
-
Firma kojarzy się dość jednoznacznie. Widać szczotkować zęby da się skutecznie tylko po wybranych posiłkach.
-
Magnetowid. Dziś faktycznie rzecz zabytkowa.
-
Kaseta wideo.
-
Czytnik kodów kreskowych. Użytkownik kierował urządzenie np. na adres internetowy wydrukowany w magazynie i komputer ten adres wychwytywał. Nie szybciej byłoby przepisać? Byłoby. Dlatego czytnik się nie przyjął.
-
Smartfon i urządzenie do gier w jednym. Gadżet trafił do sprzedaży zaledwie na dwa lata.
-
Cyfrowy aparat, swoją drogą pionier na rynku. Firma jednak zbankrutowała. Nie przewidziała, że funkcję aparatu przejmą telefony.
-
Pierwsze próby stworzenia tabletu. Urządzenie okazało się za drugie i niedopracowane.
-
Gadżet dla użytkowników Twittera. Ale ekran okazał się za mały (wpisów nie dało się zobaczyć w całości). Samo urządzenie w erze smartfonów – zbyteczne.
-
Perfumy od firmy Harley-Davidson zupełnie nie znalazły uznania. Mimo że pachniały tytoniem. A może właśnie dlatego.
-
Słynny długopis dla pań, czyli jedna z większych wpadek wizerunkowych firmy Bic.
-
Maska upiększająca. Użytkownik miał ją sobie przykładać do twarzy i poddać się dobrowolnie delikatnym... wstrząsom elektrycznym.
-
Cola o smaku kawy. Oryginalna cola okazała się wystarczająca.