Kończył się drugi rok rządów dobrej zmiany. Polacy wreszcie byli Polakami i żyli godnie.
– No to, żebyśmy rośli w siłę.
– I żeby żyło się nam dostatnio.
W patriotycznym nastroju oczekiwano nadejścia zimy. Na ulice wyległ tłum miłośników białego szaleństwa.
Ponieważ Polska była dla Polaków, osoby mówiące w tramwajach po niemiecku lub czytające „Gazetę Wyborczą” musiały im ustępować miejsca.
– Wypad!!
Władza konsekwentnie zmieniała nie do poznania wszystko, czego się dotknęła.
– Co to ma być?
– Puszcza Białowieska.
– Mój Boże!
Rząd powstał z kolan i odnosił niesłychane sukcesy.
– Pamiętasz, jak w sprawie odwołania Tuska odnieśliśmy ogromny sukces 1 do 27?
– Gdybyś trochę pomyślała i wstrzymała się od głosu, odnieślibyśmy sukces do zera.
– Fakt!
Podczas miesięcznic smoleńskich prezes Kaczyński dochodził do prawdy, która była coraz bliżej.
– Muszę się skupić. Sądzę, że dojdę w kwietniu.
– Może potrzebujesz większej drabinki?