Jest wieczór. Norbert siedzi z babcią i grają w karty. Do pokoju wpada ojciec i każe babci wyp...ć. Nie wiadomo dlaczego. Ojciec jest pijany, wściekły, agresywny. Babcia ucieka, Norbert zostaje. Ma 9 lat i nie wie, dokąd właściwie mógłby pójść.
Opowieści wigilijne
Ojciec zawsze lubił imprezować, a matka była zazdrosna, kiedy wychodził. Ktoś jej poradził: napij się z nim, to zostanie w domu. Można powiedzieć klasyka. I on przestał wychodzić. Oboje, razem w domu, pili na umór. Najgorsze były święta. Dziecko czeka na święta, a Norbert czekał podwójnie, bo w pierwszy dzień Bożego Narodzenia ma urodziny. Wiadomo, przed świętami jest nerwowo; wybuchają awantury. Ale święta to czas pogodzenia, do czego – jak wiadomo – najlepiej nadaje się wódka. I tak w kółko. W 1980 r. święta miały być wyjątkowe. Ojciec sprzedał małego fiata, były pieniądze. Na bazarku kupili wszystko, czego nie było w sklepach: niemieckie czekolady, parówki w zalewie, egzotyczne owoce. Tak zastawionego stołu jeszcze nie mieli. Czekając na kolację, Norbert oglądał film. Było cicho i spokojnie. Odwrócił się, żeby coś skomentować, i zamiast rodziców zobaczył na kanapie dwie naprute dętki.
Kolejna Wigilia. Starszy brat Norberta zagadał się przez telefon. Ojcu się nie spodobało. Wyrwał aparat ze ściany i gwizdnął nim przez cały pokój. Norbert dostał ataku furii i rozbił ręką szybę w drzwiach. Tego roku zamiast kolacji było pogotowie. A następnego ojcu odbiło i wyrzucił ich obu z domu. Matka nie reagowała, bo nie wiedziała już, co się dzieje. Miała słabszą głowę i zwykle padała tam, gdzie akurat stała. Tułali się z bratem po wigilijnej nocy. Wrócili nad ranem po cichu, kiedy rodzice byli już całkiem nieprzytomni.