Jeszcze 20–30 lat temu chory człowiek i jego rodzina schodzili do strefy cienia. Mogli co najwyżej opowiadać o swoich lękach czy bólu bliskim i przyjaciołom, mogli nawiązywać kontakty z osobami będącymi w podobnej sytuacji w przychodniach i szpitalach. Rozwój internetu sprawił, że chorzy się poznają, wymieniają doświadczeniami, dzielą swoim życiem z każdym, kto chce czytać.
###
„w piątek 9 i sobotę 10 kwietnia pokazałam swój spód czterem ginekologom w dwóch szpitalach. pobrano mi raz krew. zrobiono dwa przezpochwowe usg, które łącznie na dziewięciu zdjęciach uwieczniły moje (jak się okazuje), bogate wnętrze.
mam 34 lata. ważę 56 kg przy wzroście 171 cm. urodziłam pięć lat temu przez cięcie cesarskie chłopczyka. od kilkudziesięciu godzin mam raka”.
Taki wpis pojawił się na blogu Joanny Sałygi w sobotę 10 kwietnia 2010 r. Cała Polska żyła tego dnia narodową tragedią, dramatem roztrzaskanego samolotu. Joanna Sałyga miała własny dramat. Kilka tygodni później na http://chustka.blogspot.com/ można było przeczytać:
„byłam dziś w szpitalu na wizycie u chemioterapeuty, który opowiedział mi o chemioterapii paliatywnej. że na ten typ raka działa. bardzo opornie.
że skutkiem ubocznym chemii będą zaburzenia szpiku kostnego, białaczka.