Urodziłem się głuchy. Kiedyś mówiłem o sobie, że jestem niesłyszący. Ale uznałem, że stawia mnie to niepotrzebnie w opozycji do ludzi, którzy słyszą. Dlaczego muszę podkreślać, że nie mam czegoś takiego jak słuch? Kiedy nazywam siebie Głuchym, to znaczy, że mam coś, czego nie mają inni. Wy, którzy słyszycie.
Czy wasz słuch nie jest przereklamowany? Dość długo sądziłem, że to rzecz niezbędna w życiu i czułem się poszkodowany, nie mogąc wiele usłyszeć ani powiedzieć. To się jednak zmieniło od kiedy zrozumiałem, że komunikacja z ludźmi nie musi odbywać się tylko poprzez mowę.
31-letni Bartosz Marganiec jest osobą słabosłyszącą, potrafiącą czytać z ust, ale ma wielu głuchoniemych przyjaciół. Za pomocą gestykulacji i mimiki, a nieraz ruchem całego ciała, w swoim języku migowym mogą wyrazić wszystko to, co słyszącym przekazuje język foniczny. Dr Paweł Rutkowski z Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, który z inspiracji prof. Marka Świdzińskiego stworzył jedyną w Polsce Pracownię Lingwistyki Migowej, lubi podkreślać, że mamy w kraju dwa języki ojczyste: polszczyznę ludzi słyszących oraz język ojczysty Głuchych. Duża litera jak najbardziej wskazana – bo to mniejszość językowo-kulturowa i tak należy ją traktować.
Niestety, nie wiadomo, ilu spośród kilkudziesięciu tysięcy Głuchych Polaków posługuje się językiem migowym. Rodzice głuchych dzieci starają się raczej wszystkimi sposobami przywrócić im słuch, niż skupić na nauce migania, nie zdając sobie sprawy, ile ten język będzie znaczył w ich życiu.
Od wczesnego dzieciństwa byłem rehabilitowany. Mama wierzyła, że dzięki umiejętności mówienia zdobędę samodzielność.