Nieszczęsne szczęście, czyli w co wierzyć, a do czego odnieść się sceptycznie, gdy ktoś daje ci „neuronaukową” receptę na życie
Neuronauki: niewyczerpane źródło inspiracji
Artykuł ukazał się w „Ja My Oni” tom 31. „Jak i po co podglądany jest mózg”. Poradnik dostępny w Polityce Cyfrowej i w naszym sklepie internetowym.
***
Oto uznany neuropsycholog, wykładowca na wielu amerykańskich i europejskich uniwersytetach, ogłasza, że dzięki ćwiczeniom w „chłonięciu dobra” kilka razy dziennie po kilkanaście sekund, zmodyfikujesz swój mózg „na lepsze” – ten sam mózg, o którym w innym miejscu pisze, że jego dzisiejsza postać to wynik setek milionów lat ewolucji. Musiało się stać coś niesłychanego, że dzieło tak długotrwałej i, jak sądzi wielu, głęboko przemyślanej modyfikacji, okazuje się tak podatne na ulepszenia i że w ogóle nie jest doskonałe. Albo więc będziemy musieli gruntownie zmienić nasze przekonania na temat wszystkiego, albo skwitować te rewelacje coraz częściej pojawiającym się w odniesieniu do tak zwanych nauk humanistycznych stwierdzeniem czytelnika tabloidów: czego to ludzie dzisiaj nie wygadują!
Wyraźny asumpt do „przełomowych odkryć” w dziedzinie psychologii dał burzliwy w ostatnich latach rozwój neuronauki zajmującej się interdyscyplinarnym (medycyna, biologia, biochemia, biofizyka, genetyka, psychologia, informatyka) badaniem ośrodkowego układu nerwowego, pogłębionym głównie dzięki coraz doskonalszym metodom obrazowania pracy mózgu. Zachwyt nad neuronauką brał się przede wszystkim z jej deklarowanej szerokiej interdyscyplinarności, która pozwoli w końcu widzieć rzeczy w ich całokształcie i wzajemnych zależnościach.